photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 10 LUTEGO 2012

follow the sound...

Jodie pomogła, nie wiem na jak długo, ale dała mi jakąś motywację.

I nowa myśl jest:

Trzeba podjąć tę walkę.
Nie dlatego, że życie ma sens.
Dlatego, że nic innego mi nie pozostało.

 


Odchudzania już nie będzie. W sumie, równie dobrze mogłabym usunąć tego fotobloga. Ale chyba tego nie zrobię, to zawsze jakaś część mnie, WY jesteście jakąś częścią mnie. Chcę widzieć, jak Wam się udaje, jak po spadnięciu na dno wychodzicie powoli na powierzchnię, takie czyste, NOWE, z nowym spojrzeniem. Jak odbijacie się od tego dna, tak jak ja bym chciała. Jak wasza waga wzrasta, a z nią rośnie Wasza radość i Wasz optymizm. Proszę, wyjdźcie z tego. Bądźcie kim chcecie, i bądźcie szczęśliwe. Przejdźcie przez to wszystko. Jak dla mnie, to był ETAP. Nic mi to nie dało. Nie mam cycków, nie mam włosów, nawet chudości nie mam, bo ważę więcej niż przed tym właściwym odchudzaniem. Wszystko zepsułam. Ale wiedziałam, już wcześniej, jeszcze chudnąc wiedziałam, że po prostu tak musiało być, musiałam przez to przejść. Niepotrzebna mi była chudość, potrzebne było mi odchudzanie. Miałam czym zająć myśli, tak długo nie myślałam o śmierci. Wreszcie mi na czymś zależało.

 

Tak, nadal chciałabym być piękna. Byłoby o jeden problem mniej. Mogłabym się zająć życiem, wiedząc, że nie jestem tak niedoskonała. Teraz będę tylko myśleć o tym, że wszyscy na mnie patrzą i wyśmiewają. Nie skupię się na niczym, jak dotąd. Ale to bez znaczenia. Nic ze mnie nie będzie, ALE TO NIEWAŻNE, nie mogę o tym myśleć. Muszę iść naprzód, udając, że ma to sens. Choć naprawdę nic nie ma sensu.

 


Czego bym chciała? Nie wiem, chyba oglądać wszystko z góry. Lecieć ponad tym; być obserwatorem, ale nie uczestnikiem.
WNIOSEK 1: Nie mogę udawać kogoś, kim nie jestem. Jestem zatrwożoną ciumą. Taka prawda. Kiedy jestem sama, zapominam o tym, że jestem żałosna. W towarzystwie czuję wstręt do siebie, do siebie jako CZŁOWIEKA; rodzinne imprezy są takie: siedzę i zaczynam czuć, jaka jestem żałosna i beznadziejna, i to nie przez moje uczynki. Sam fakt mojego istnienia jest obleśny. Istnienia mnie-człowieka.

WNIOSEK 2: Powinnam COŚ robić. Grać na czymś, fotografować. Ja nie mam nic. A przecież możnaby te smutne, złe chwile oddać twórczości. Czując beznadzieję, usiąść przy pianinie i tworzyć. Siąść z gitarą i grać. Stworzyć coś z beznadziei. A ja nic nie robię. Pisać tak nie potrafię. Mój umysł nie potrafi już DĄŻYĆ; on chce od razu, bez przeciągania, sedno. Więc opowiadania nie napiszę, za długie byłoby dążenie; jakbym chciała czystej prawdy.

 

Ech, koniec tych moich smętów. Widzicie, muszę mieć coś, jak wcześniej tamtego bloga, mojego powiernika wyżali. Teraz tu. Choć wiem, nie wolno mi... a, w sumie czemu? Przecież fotoblog jest nie tylko dla odchudzających się. Dla zapłakanych sierot, których nikt nie słucha i które nie chcą nikomu mówić też, prawda?
Co do tego odchudzania: co najwyżej poprzez aktywność. Boję się, cholernie boję się o włosy. Kiedyś to był mój - może zabrzmi to nieco wydumanie - znak rozpoznawczy: gęste, zdrowe włosy, wszyscy ich zazdrościli. Teraz są cienkie, połamane i... do niczego. Tak, zepsułam się. Mięśnie mi drżą, bolą - to pewnie przez wypłukanie magnezu. Tak czy inaczej - spierdoliłam, jak zawsze. Nie będę dalej tracić kłaków, trudno, będę grubasem ze wstrętnym brzuchasem. I tak piękna nie będę.

(bożebożebożezabierzciemniestąd, do pieknej krainy snów... gdzie nie ma TEGO świata, gdzie jest to wszystko, co zaprganę, gdzie życie to wieczny film, gdzie życie to to słońce, które teraz delikatnie świeci, pomarańczowe, gdzie życie to Nordcapp... gdzie życie to wielkie otwarte przestrzenie, gdzie życie to zdjęcia, wielkie, żywe obrazy... gdzie nie muszę CZUĆ.)

 

INVISIBLE MONSTERS. 

 

Wouldn't recommend drinking
When your love is gone

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika lanugo.