Czasem zła bardziej, czasem mniej (wtedy zdołowana).
Żeby ta złość była tak duża, że zmusi mnie do pisania!
Cau-au-au-autgh again...
Kurwa, a co by było, jakbym się zakochała?
Może znów bym napisała taki genialny wiersz.
O taaak.
Jutro przyjeżdża Tamta. Nie wiem, co to będzie, nie umiem gadać z ludźmi. Wiecie, kiedyś jednak naprawdę byłam jakaś bardziej normalna (kiedyś=w podstawówce, jakoś tak na początku;). Teraz ni... ech.
Jak mój wychowawca... on jest żałosny.
Zresztą, ja też.
Jak często myślicie o śmierci? Ja przynajmniej raz dziennie.
"Niektórzy po prostu mają w sobie smutek"...
"Taka jest może twoja uroda"...
...
"Powiedz mi, K*, czy ty się będziesz kiedyś śmiać?"
Ech.
Kochani ludzie INNEGO ŚWIATA.
Płakałam dziś, nuede. Troszkę.
Chudość coś mi nie wychodzi.
Aa. Przez chwilę poczułam taką dziwną wiarę w siebie, wtedy, gdy rozmyślałam nad tą wiarą w siebie, którą chce wlać w nas sheneedshelp. Ale potem mi przeszło.
Wiecie, jaki jest mój problem? Ja po prostu nie chcę szczęścia. Tak, uważam je za coś żałosnego i prostackiego. Uważam, że bez niego można żyć, że takie życie bez szczęścia jest bardziej szlachetne. I dlatego nie potrafię nic zrobić, żeby było mi lepiej...?...
And all I want is someone to rely on
EDIT/P.S.: Przepraszam za te ciągłe wulgaryzmy. Wiecie, kiedyś w ogóle nie przeklinałam. Nie wyrażałam się brzydko, to znaczy. Przeklinać też raczej nie przeklinałam, a jeśli już - bo czasem racja, czasem się zdarzało - potem bardzo, baaaardzo żałowałam.