zgranie niezgrane, zmyślone, zniekształcone, sen nadchodzi nie w porę. mam gigantyczną ochotę na planty wieczorem, na chwile z gitarą, przypadkowym chłopakiem, który wpadł by mi w oko. kilka krótkich chwil, które pokazałyby mi, co odtrącam zawzięcie. filiżankę kawy, dwa papierosy, zapałki i szum głowy w obrotach najszybszych, okrążeń tysiące. ludzie, których nigdy nie spotkam, fryzjer pod moim łóżkiem, czarno-biała historia.
brak zrozumienia, niezrozumienie wszechwieczne, nie potrafię nawet wypowiedzieć Twojego imienia. a jednak wiem, że poszłabym z Tobą do domu, zamknęła drzwi na czternaście zamków i poszła spać w Twoim łóżku. stałbyś i patrzył jak obłoczki snów wznoszą się pod sufit, sny chorej na głowę dziewczyny, dziewczyny bez łóżka, bez bielizny i języka. dziewczyny z kubkiem czekolady, dziewczyny śpiącej w Twoim łóżku.
czuję się nadzwyczaj nienormalna.