23.11.2015, to byl jedyny dzień tej zimy, kiedy właściwie była szansa na zrujnowanie mojego humoru.
ale śnieg nie przetrwał nawet 2 godzin, więc to był fałszywy alarm.
piszę sobie w sobotę zamiast w czwartek, bo tak.
jedziemy jutro znów do Lubartowa, więc planuję sobie już odwiedziny. cel nr 1: wszelkie babcie, bo już tak się stęskniłam, że ja nie wiem. cel nr 2: Lublin; jeden wieczór na pewno poświęcę na jakieś piwko z kimś znajomym, ale jeszcze nie wiem, z kim. wtorek brzmi spoko. a osoba do piwka zawsze się znajdzie.
kotów mam dostatek na razie, ale nie pogardzę towarzystwem Kokosa, jeśli nie będzie się obrażał. serce już dawno mi pękło z powodu jego niechęci do mnie, ale przecież nie można się nienawidzić i nie odzywać do końca życia, gdzie w tym rozum i godność człowieka. wyjaśnimy sobie złe rzeczy i będziemy miło spędzać czas.
chyba po raz pierwszy od wyjazdu jadę do domu bez złego nastawienia do starych miejsc.
kolejne podejście do sprawdzenia, czy dalej kojarzą mi się tak źle, jak zawsze.