to gdzieś we Włoszech, w Koloseum, czy coś.
leżę sobie w łóżku, znów podobno jakaś angina się przyczepiła, chociaż na szczęście nie czuję się tak tragicznie, jak przy ostatniej. nawet gardło nie boli i mogę jeść, to aż dziwne. mam tak leżeć do wesela, ale mogę nie wytrzymać. może spróbuję się pouczyć albo co, nie wiem.
ostatnio marnuję czas przy serialach i filmach, więc podejrzewam, że podobnie może wyglądać moja aktywność podczas zwolnienia. tym bardziej, że nie sama, wtedy o to łatwiej.
z tego, co słyszałam, zaczął się z tym tygodnien sezon na łyżwy, więc w czas się rozchorowałam, ale po powrocie z lubelszczyzny chyba zabierzemy się za rozbijanie po lodzie. najlepszy sposób na zwiększenie odporności, to zahartowanie, nieprawdaż? pośmiga się i pomęczy na zimnym powietrzu i od razu lepiej. no bo sezon na basen trochę przegapiłam, w te wakacje pływałam może ze cztery razy. za dużo wyjazdów i planów.
dawno nie było mojego zdjęcia tutaj nigdzie (za czym nie tęsknię), więc znalazłam jakieś nieszkodliwe, a więc bez twarzy. a tak naprawdę brakuje mi zdjęć do wpisów, chyba zacznę grzebać w starych wyjazdach. może to nie będą zdjęcia moje, ale z mojego życia, więc się liczy. prawda, że tak?
a co ja się pytam, to mój śmietnik.
żółte ściany, geometryczny obraz, ogromne lustra, brak biurka i masa pocztówek. odkąd się tu przeprowadziłam, to przez pracę nie miałam kiedy poznać każdego kącika mojego pokoju, ale teraz to się zmienia.
przydałoby mi się przemeblowanie, to bardzo poprawia mi humor.