Zdjęcia zupełnie do siebie nie pasujące, razi mnie to, ale trudno.
Ciało mi odmawia posłuszeństwa, ono nie chce istnieć, chce doprowadzić psychikę do skraju wytrzymałości. Kiedyś męczyły mnie bóle głowy i brzucha nieznanego pochodzenia, a teraz skóra odmawia mi posłuszeństwa. Cały czas coś źle. Łeb mnie swędzi cały czas od niemal roku i czasami w głowie pojawia mi się myśl, że pewnie czasami ktoś sobie myśli /zapchlona szmata/. Od kilku miesięcy na plecach jakby mi ktoś mak w kolorze skóry rozsypał. A dzis jakieś krosty na udach. O rozstępach i cellulicie nie będę się rozwodzić. O skórze, której jest za dużo. Do kurwy nędzy, ja chcę spokoju trochę chociaż pod tym względem.
Jutro idę do dermatologa z tymi udami.
Musiałam to z siebie wyrzucić.