Przepraszam, że Twoim tortem był kawałek sernika, poturbowanego w ośmiogodzinnej podróży. Przepraszam, że tyle płakałam.
I nadal płaczę. Tak, teraz. Przepraszam za ten ogromny błąd. Za brak opanowania i kontroli. Za idiotyczny pomysł sprawdzenia czegoś.
Za dwa miesiące milczenia i cztery chłodu. Za zrobienie czegoś najgorszego.
Nie wybaczę sobie, póki Cię nie uszczęśliwię. Bardziej niż kiedykolwiek. Prawdziwie. Na stałe. Ja robię tyle złego. Przepraszam.
Ja z reguły unikam przepraszam lub mówię nieszczerze, a Ty słyszysz to wciąć i wciąż najszczerzej jak potrafię, a to i tak za mało.
Jutro znów obudzę się z zaropiałymi oczami, jak zwykle, gdy tak dużo płaczę.
Powieki już mam czerwone i piekące, nie dam rady wytrzeć łez. Chyba aż skóra zaczyna się łuszczyć.