16 dzien w Londynie. Jade wlasnie do pracy, ktora wyjatkowo na dzis udalo mi sie zlapac. Slonce napierdala prosto w twarz, cudownie. Powoli mam dosc tego miejsca, byc moze przez to, ze w Krakowie wiele rzeczy zaczyna sie walic. Brakuje mnie tam, nie mam jak poskladac pewnych spraw. Samopoczucie mogloby byc lepsze. Nie znalazlam pracy, a wlasciwie pewien czlonek mojej rodziny zrobil mi swinstwo... Rodzina tylko ze zdjecia, pewnie nie ja jedna mam takie odczucia wzgledem swoich krewnych. Czeka nas tutaj przeprowadzka w niedziele, bedzie masa rzeczy do noszenia, mieszkanie wyglada calkiem spoko.
Chcialabym, zeby pewne sprawy potoczyly sie inaczej. Zeby ludzie, a konkretniej znajomi zachowywali swoje zbedne komentarze dla siebie, bo to tylko miesza w glowie. Zeby nie probowali robic czegos za mnie - nie jestem malutkim dzieckiem, potrafie odroznic dobro od zla, czasem tylko waham sie ktora droga pojsc, chociaz nie powinnam. Wiem, ze jestem egoistka. Ale nie tylko was to boli, jestem w fatalnej kondycji psychicznej, fizyczna sie trzyma. Potrzebuje troche czasu, nie wszystko przychodzi hop siup ot tak, pstryk i jest - zarowno nie odchodzi. I wiem, ze dlugo jeszcze nie odejdzie, ale nic nie obiecywalam. Postaram sie. Postaram sie...