photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 11 LIPCA 2010

Powoli uwalniam się od strachu przed samotnością i odrzuceniem....

 

 

          Obserwując otoczenie, znajomych oraz swoje powolne przyzwyczajanie się do stanu, w którym z jednej strony jestem wolna, bez zobowiązań obowiązków tłumaczenia się i robienia co chce, a z drugiej strony odczuwam brak bliskości tej drugiej osoby doszłam do pewnych wniosków...

 

         Z tą SAMOTNOŚCIA którą każdy na pewno w swoim życiu nie raz odczuł bądź doświadczył bo ciężko stwierdzić czy to jest stan czy uczucie (odczucie), jest bardzo pokrętnie...

 

            Gdy jesteśmy w związku, który do końca nie spełnia naszych oczekiwań ale pewne aspekty naszego życia zaspokaja i nie mam tu na myśli tylko sfery intymnej bo jest wiele innych rzeczy dla których jesteśmy w związkach, zaczynamy wątpić i zastanawiać się nad sensownością trwania w czymś co i tak nie ma przyszłości i na pewno nie da nam szczęścia na daleką przyszłość. Denerwujemy się, rozpaczamy i czujemy się nieszczęśliwi ale trwamy w tym wszystkim bo boimy się samotności, ponieważ mimo nerwów i niespełnionych marzeń przyzwyczailiśmy się do tej drugiej osoby.

 

          Mija czas a my trwamy w czymś co życie nam zabiera, coraz bardziej rozważamy rozstanie i przygotowujemy się do myśli życia w samotności...

 

         Gdy wreszcie uda nam się podjąć decyzje o rozstaniu, pierwsze chwile są nawet radosne, ponieważ zdjęliśmy z siebie ten ciężar i robimy to na co nie mieliśmy czasu podczas bycia w związku.

 

           Po zachłyśnięciu się wolnością przychodzi refleksja, że jest oto ta samotność, której tak bardzo się baliśmy, zaczynamy ją nienawidzić bo nie jest ona tak kolorowa jak się na początku wydawała, analizujemy rozstanie, związek i zaczynamy myśleć czy dobrą decyzję podjęliśmy ale powrotu już nie ma, więc nadszedł czas zaprzyjaźnienia się z nią.

 

        Po długotrwałych bojach, polegających na zabijaniu czasu w najróżniejsze sposoby poddajemy się jej i przyzwyczajamy się akceptując ją jaka jest.

 

        Gdy nadejdzie dzień gdy zaczyna nam być dobrze samemu z sobą, gdy polubiliśmy własne towarzystwo zapominamy o niej, choć gdzieś tam głęboko ona tkwi w głowie ale nie jest każdego dnia z bólem serca przywoływana...

 

        Ostatnim etapem jest harmonia w życiu, idealnie podporządkowanym pod nas samych i wtedy pojawia się on - ZWIĄZEK który burzy wypielęgnowaną samotność, którą nawet polubiliśmy bo życie nasze było spontaniczne i żyliśmy sami dla siebie....

 

          Pytanie w, którym etapie ja jestem hmmm???  Myślę, że etap rozpaczy minął, jest teraz pełna akceptacja i wbrew pozorom nie jest źle ponieważ planuje moje życie jak chce i myśląc o sobie...wierzę, że nadejdzie ostatni etap w najmniej spodziewanym i nie oczekiwanym momencie... a więc CHWILO TRWAJ

Komentarze

~marta margarita mam wrazenie ze zaprzeczasz sama sobie
08/03/2012 16:11:06
~margarita35 nie rozmumiem dlaczego wszscy pojmuja samotność jako dojmująca konieczność życia ja kocham moje sam na sam chwile które mogę spędzić z moimi myslami przegladnąć fakty codzienne które mnie zafrapowały..często tak daleko jestem w moim swiecie ze zatracam sie całkowicie nie rejestrujac czasu ani rzeczywistości teraxniejszej..gdy wracam stamtad czuje sie jak po odpręzajacej rozmiwe cudownych wakacjach długiej chwili relaksu..
16/09/2010 18:21:22
~kazik nigdy nie kochalas naprawde ,bo bys tak nie pisala
07/03/2012 10:57:17

~jola do margarity35 widac ze nie kochalas ,to co piszesz to takie glupoty ze ho ho
17/02/2012 23:21:22
~atram81 chciałabym wierzyć, że właśnie tak będzie- niestety to by było zbyt proste
24/07/2010 16:41:28
~shadow Pozostaje życzyć powodzenia. Będę trzymał kciuki za powodzenie :)
11/07/2010 21:21:03