photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 13 MARCA 2021

Przedwiośnie

Przedwiośnie. Granica przejścia. Koniec jednego cyklu życia i przejście w następny. Jako dziecko nienawidziłam tego okresu. Tego jak śnieg się roztapia, by odparować, a po tym rośliny puściły pąki. Nienawidziłam tej cholernej pluchy. Jestem meteopatą. To był dla mnie jeden z najgorszych okresów w roku. Taka metafora reinkarnacji. A może to wcale nie metafora? Przecież przyjście na świat jest bolesne, męczące jak diabli i generalnie mało przyjemne. Ale potem jest już tylko lepiej, aż do jesieni. No, ale praktycznie mamy wiosnę.

 

Sporo ludzi ciężko przechodzi ten okres. W tym ja. Ostatnio znowu mam stany depresyjne. Nie wiem na ile to przedwiośnie, na ile ewentualną przyczyną mogą być moje niedawno wykryte problemy hormonalne, a na ile coś znowu skatalizowało powrót mojej mentalnej choroby, cokolwiek, ostatnia wielka, choć bardzo dobra zmiana, przemęczenie. Ostatnie dwa lata z hakiem były dla mnie i mojego syna, dla mojego eks narzeczonego również zresztą, bardzo, bardzo ciężkie. O szczegółach wiedzą tylko najbliżsi z najbliższych. W końcu się to skończyło. W końcu wszystko wróciło na właściwe tory. Moja mama wróciła do pracy. Młode jest z nami o wiele częściej. Jest ciężej, ale im więcej go widzę, tym bardziej potem tęsknię. Trochę zgubiłam w tym lockdownowym chalniu, ćpaniu i wirze randek z Tindra poczucie macierzyństwa. Miałam sporo luzu. Za dużo. Ale ze dwa miesiące temu wyłączyłam to gunwo i pourywałam kontakty. Ja już podziękuję. Spróbowałam, nauczyłam się traktować ludzi jak produkty w katalogu, ale może dzięki temu znowu zaczęłam potrafić nawiązywać takie relacje jak kiedyś. A może to odkopanie paru tych starych, prawdziwych przyjaźni. A może obie te rzeczy.

 

Pół roku temu zakończenie związku skatalizowało mój powrot do zdrowia psychicznego. Przecież było tak dobrze. Ostatnio coraz częściej ronię łzy... Zaczęłam mieć koszmary.

Zaczęły mnie dopierdalać moje niespełnione dalej needs, które próbowałam przykryć swoimi wants. Tak bardzo próbuję uciec od swojej natury, zaprzeczyć jej. I w tym wszystkim dalej powierzać się Bogu i zawierzać mu, że trzyma w rękach moje szczęście na lepsze czasy.