Dużo się dzieje, oj dużo. Zaczne może jednak od matur. Z wtorku na środę(przed polskim) nic nie spałam. Byłam tak zestresowana, że musiałam zazyć stoperanu, rennie, czekolady :D. Podstawa - jako tako, nie najgorzej. Co prawda pomyliłam poemat z dramatem i dodałam bohaterowi cech romantyka, ale baajka. Rozszerzony - o i tu już nie było wesoło. Po pierwszy byłam strasznie zmęczona, podeszłam do tego z dystansem, na luzie, nawet powiedziałabym że olewczo - czego bardzo teraz żałuję. Nie było łatwo. Polałam wodę i po 2h wyszłam. Ogólnie polski jak mówi większość polonistów z mojej szkoły nie należał do prostych, co więcej.. był trudny (zwłaszcza R). Przyjechałam do domu po 18(od 8 do 18 poza domem!) padnięta, zmęczona. Jednak parę rzeczy powtórzyłam i poszłam spać. Dzisiaj w zasadzie nic się nie stresowałam.. do czasu. Do czasu kiedy nie otworzyłam arkusza. JA PIERDOLE - jedyna myśl, która wtedy miałam w głowie. Śmiałam się, dosłownie się śmiałam. Wuchodząc myslałam o najgorszym, mijałam twarze ludzi którzy mieli łzy w oczach, byli bladzi, smutni, zrezygnowani. Oczywiście klasy matematyczne były jak najbardziej w formie, jednak stwierdziły jasno, że jak na podstawę to była naprawdę trudna matura. Przyszłam do domu - sprawdziłam(co prawda nie sa to odpowiedzi wiarygodne w 100%) ale zdałam bez problemu, może nawet będę miała całkiem sympatyczny wynik : ) Jutro angielski, do którego nawet nie otworzyłam książki jesli chodzi o przygotowania maturalne. Dlatego też się obawiam, ale zaraz pójdę coś ogarniać. Poniedziałek WOS R, na którym mi tak bardzo zależy. Wtorek ustny polski, do którego ni w dupę nie jestem przygotowana! Także czeka mnie ostry weekend :/
Teraz trochę o Nim : ) : ) : ) : ) : ) hihihihi : ) Czuję się jak małe dziecko, które dostało obietnicę od rodziców dostania wieelkiego lizaka :D Pisaliśmy dzisiaj i zaproponował mi.. ze po koncercie pójdziemy gdzies tam z jego znajomymi. W kazdym razie napisał ze juz nie moze sie doczekać. Był taki kochany, miły, matko jemu naprawdę zależy.....
Teraz mój problem. Przez te matury i jedzone kilogramy czekolady przytyłam 2,5kg. Jestem gruba, osyfiona, źle się czuje z samą sobą. Jesli do przyszłego piątku nie poprawie wyglądu to skucha - nie pójdę. Nie pójdę bo juz taka jestem. Wolę sie nie widziec z nim, niz czuc sie przy innych dziewczynach gorsza. Zwłaszcza w wokół niego jest ich tyle.. Szkoda, że dzisiaj mi o tym napisał, bo juz zdazylam od rana zjesc pół czekolady. Rozpocząć głodówke tez głupi pomysł, bo muszę miec siły na matury. Chuj nie wiem co zrobię. Przecież na ten dzien planowałam tyle rzeczy.. to na ten dzien miesiąc temu zaplanowałam odchudzanie, zeby kupic sobie fajne spodnie. A teraz... teraz to nie ma większego sensu. On nadal mysli, ze wyglądam tak jak kiedyś. Kurwa ale się wkopałam :(
Do tego moja 'rywalka', która myśli że ze mną konkuruje o niego ma figure modelki. Nie żebym wyolbrzymiała - naprawdę MA. Sekx bomba, tylko w główce nie polokei jak dla mnie. On tez tak uważa jednakkkk... kurwa jednak.