Dzisiaj ma się zakończyć misja remont. Jak ja za to trzymam kciuki, żeby nic nie wyszło dodatkowego.
Mam ochotę sprzątnąć ten pył i nieporządek a tak trzeba czekać i liczyć że maluch nie zażyczy sobie "pojawienia się, przed czasem" ;)
Mimo że z mężem chodzimy jak zombie, bo pracy w brut poza tym on praca a ja końcówka ciąży to najważniejsze że jest to wsparcie i szczęście.
Bo przezcież poradzimy sobie jak ze wszystkim do tej pory.
Psychicznie trochę lepiej chyba że za dużo informacji przyswoję to natłok myśli mnie wybudza w nocy i nie śpię, ale chyba już się przyzwyczaiłam.
Niedługo debiutuję więc stres pewnie wchodzi, dziwne sny, ataki paniki, a w gruncie rzeczy wszysystko fizlogicznie dobrze i oby tak było do samego rozwiązania.
Może zdąże w nowej kuchni zrobić wielkanoc albo wielkanoc przywitamy na porodoówce. ;)
Oby dalej się turlało i czekamy z niecierpliwością,
J