Wiecie, co jest najgorsze w dzisiejszym świecie?
To, że zanikają wszelkie wartości. Każdy młody, wykształcony z dużego ośrodka zaneguje jakąkolwiek wartość. Bo niby z jakiej racji dla niego, pana swojego życia i losu, ma istnieć jakakolwiek wartość, którą miałby się kierować, zasada moralna, której powinien przestrzegać? On nic nie powinien, on nic nie musi, on nic nie będzie.
Jak można funkcjonować w świecie, w którym każdy ma własne, inne, sprzeczne ze sobą zasady? W którym nic nie jest uniwersalne, nie ma ani jednego wspólnego pierwiastka w tym całym burdelu?
Zawsze myślałam, że niektóre rzeczy są po prostu oczywiste. Zwykłe fakty: rodzina składa się z kobiety, mężczyzny i dziecka/dzieci. Dla mnie absolutny pewniak. Ale co z tego, skoro siedemnasteczka wrzuci na fejsbunia zdjęcie, jak całuje się z koleżanką i w komentarzach będzie się kłócić, że z nią też może założyć rodzinę - bo kto jej zabroni? No nikt, przecież niedługo w polskim prawie z pewnością pojawi się paragraf, umożliwiający zawieranie takich związków. Pluję na to.
Czy ludziom się nudzi? Nie mają innych problemów? Dlaczego ja nie kocham się w swoich koleżankach, dlaczego mam normalnego chłopaka, czemu nie kombinuję na wszelkie możliwe sposoby, nie pokazuję cycków na jakichś paradach? Skoro ja mogę (a przecież wszyscy są równi), to czemu nie inni? A może to właśnie ja jestem nienormalna...? Niedługo tak właśnie będzie, wszystko wywróci do góry nogami ten cały pedał palikot z tą swoją zwierzęcą pseudo partyjką.
Nie, nie to, że nie wierzę w miłość dwóch osób tej samej płci. Niektórzy może i mają jakieś odchyły, to naprawdę ich sprawa. Nie wtrącam się w to, wiem, że homoseksualizm istnieje od wieków, tępiony, ukrywany - nigdy w takiej skali, jak teraz. Propagowanie tego sprawia, że staje się to modą np. wśród nastolatek, podatnych na byle gówno, konformistycznych idiotek, które łykną wszystko, co ładne, kolorowe i na fejsbuniu. Więc czemu nie przelizać się z koleżanką? Niech wszyscy wiedzą, a potem to już z górki, było spoko, więc od dziś jestem lesbijką. W sumie to bez różnicy, czy facet, czy laska. Skoro tvn mówi, że inni też tak robią, to czemu nie ja, niech stracę. A potem kolejne pokolenia biednych dzieci z przepranym mózgiem.
Długa refleksja po "Róży" Smarzowskiego. Te ruskie kurwy, zwierzęta, bez żadnego pohamowania, kultury, jakichkolwiek zasad, gwałcące polskie kobiety, które mogły się przed nimi obronić tylko własną siłą, co oczywiście im się nie udawało. Potem kilka godzin lektury i to jest właśnie to: dzicz, jebana dzicz. Czemu mam nie gwałcić tej kobiety, skoro tego chcę? Kto mi zabroni? '45 - zupełne bezprawie, nie ma się czym przejmować. Normalny człowiek nawet tak nie pomyśli, właśnie dlatego, że ma zasady, że tak został wychowany.
Generalnie niezbyt przejmuję się religią, jestem takim typowym Polaczkiem: nie myślę o tym, z koszyczkiem pójdę, ewentualnie na jakiś ślub, pogrzeb, komunię, a tak to niech inni sobie chodzą, mnie się nie chce. Ale nieważne. Kościół schodzi na psy, to racja, ale też nie przesadzajmy. Sama naużerałam się przy bierzmowaniu, więc wiem, ile pieniędzy trzeba wyłożyć na "co łaska" i jak trzeba mówić "co się myśli", żeby się przyjęło ślepym i głuchym na wszystko katolom. Nie chodzi mi tu o pazernych księży ani nawiedzonych wyznawców, chodzi o tą świętość samą w sobie, która przez wieki była uznawana. To, że obojętnie, jaka jest Twoja wiara (w moim przypadku delikatnie mówiąc - bardzo nikła), zawsze uznasz kościół za miejsce święte, będziesz czuł respekt i pewien rodzaj strachu. To, że jest to uniwersalne dla każdego, że jeśli chce cię ktoś zgwałcić ("Róża") - uciekasz do kościoła i tam będziesz bezpieczna, jeśli potrzebujesz spokoju i ukojenia (patrz -> disneyowski Dzwonnik z Notre Dame chociażby) - idziesz tam, nawet nie po to, by się modlić, tylko właśnie dlatego, że jest to miejsce święte, uznawane przez wszystkich.
A teraz? BEKA z Boga, beka z kościoła, beka z polaczków biedaczków, którzy do niego chodzą, beka z JPII, który przecież "był pedofilem" - co tam, że dla milionów ludzi był (i nadal jest) niezmiennym autorytetem. A ja? Ja mam bekę z ludzi, tak bardzo ubogich umysłowo, którzy nie potrafią nawet uszanować podstawowych wartości. A nie, cofnij, co to w ogóle za wartości z dupy wyjęte, "ja mam swoje: jebać wszystko i robić melanż". Fakty niepodważalne przez setki lat stały się negowanymi przez gówniarzy stwierdzeniami, które zawsze można zmienić, wyśmiać. Śmieszna argumentacja tych "nonkonformistów, idących pod prąd", a tak naprawdę niedouczonych pseudo inteligentów to naprawdę absolutne dno etyczne. Rzygam takimi ludźmi, jest ich już tyle (wszyscy oczywiście tak samo oryginalni, jedyni w swoim rodzaju, tak samo ironiczni, posiadających taki sam pseudo czarny humor), że naprawdę zaczęłam się zastanawiać, co się dzieje dookoła. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że bardzo łatwo jest być anonimowym, internetowym anarchistą, żartować ze śmierci, Boga... oj dobra, wiem, że subskrybuję Puchałke, ale niektórzy już naprawdę ostro przeginają. Cóż więcej mogę powiedzieć - do takich osób straciłam całkowicie szacunek. Niech robią sobie swoje melanże, pokazują ludziom, jak to bardzo mają wszystko i wszystkich w dupie... no właśnie, pokazują, bo czy to jest szczere to ja już zaczynam wątpić.
Mam nadzieję, że to tylko taka moda.
// nie wbijam, nie odwdzięczam się, nie klikam "fajne", nie dodaję i nie dodawaj mnie, nie głosuję w konkursach ;_; SIO