photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 23 PAŹDZIERNIKA 2013

.

W poniedziałek miałam taki cudowny dzień i postanowiłam, że po powrocie z uczelni usiądę do komputera i napiszę piękną, radosną notkę o tym, jak niewiele potrzeba do szczęścia. Że wszystko zależy tylko ode mnie i mojego podejścia do życia, że małe rzeczy tworzą cały świat, że wystarczy tak niewiele, by potem wszystko potoczyło się już dobrze. No i że najgorszy dzień (pod względem ilości zajęć, ich trudności, no i tego, że to początek tygodnia) okazał się najlepszym, idealnym, a jednocześnie zupełnie zwykłym.

A potem ten szpital, nerwy, godziny w izbie przyjęć i bez względu na to, jak się starałam, by ten dzień był wspaniały, okazał się koszmarny.

Uznałam, że nie ma co znów pisać smutnej notki o beznadziei życia.

A teraz zgasimy światło i do rana nie będziemy mieć żadnych zmartwień, a rano, jeżeli nam się zechce, postaramy się o nowe. Dobrze? - cytat mojego życia.

Przecież jest tyle dobrych rzeczy. Zaraz zrobię sobie Chodakowską, a potem zakopię się w moim pięknym, wielkim łóżku z Magdą M i będę oglądać ten głupawy serialik, przypominając sobie, jak jarałam się nim w gimnazjum. Ahh, moje łóżko, moja radość ostatnich tygodni, to wspaniałe, że w końcu mam tyyyle miejsca, i mimo, że śpię w nim sama, to jakoś tak lepiej.

Rano wstanę, wypiję kawę i pójdę na moje ukochane 116, które jeździ jak chce i kiedy chce, działa jak chce i w ogóle jest jedną wielką autonomią ztmu. Na zewnątrz mgła jak mleko, nic nie widać, muszę wychodzić 5 min wcześniej, bo gdybym postanowiła się spieszyć, to zabiłabym się na tych śliskich liściach, a to nie byłby dobry początek dnia.

7:07 rozpoczyna dantejskie sceny w autobusie mojej ulubionej linii. Drzwi nie zamykają się lub zamykają podczas wsiadania ludzi, przytrzaskując im ręce i nogi. Ludzie depczą się i wpadają w histerie. Kobiety krzyczą, dzieci płaczą, kierowca podkręca ogrzewanie do oporu tak, że mało się nie podusimy. Staram się nie myśleć o tym, w jak koszmarnych warunkach jadę i słucham sobie pozytywnych nutek. Na szczęście mam już skilla w znajdywaniu odpowiednich miejsc, w których mogę przestać to okropne 20 min ze względnym spokojem. No chyba, że wsiądzie mężczyzna po paru głębszych, który stanie obok i oprócz 35 stopniowego skwaru, będzie jeszcze śmierdzieć zatęchłym alkoholem.

Po 10 minutach nie ma już szans, by wsiąść do 116, ale ludzie nadal próbują, tak jakby było to wyznacznikiem ich przeżycia albo nie. Nieważne, ile godzin Chodakowskiej przećwiczę w tygodniu, najwięcej schudnę, będąc spłaszczaną codziennie do oporu w tym cholernym autobusie.

Jak można cieszyć się dniem, który tak się zaczyna? xd

Chciałabym kiedyś zobaczyć nagranie z monitoringu przy przystanku Uniwersytet, jak wyskakuję z tego autobusu pod wpływem ciśnienia i oporu wytworzonego w środku. To musi wyglądać tak malowniczo.

Oczywiście mój wydział jest na samiuuutkim końcu kampusu głównego, więc muszę jeszcze zaliczyć bieg z przeszkodami przez milion ludzi rozdających ulotki, odgonić od siebie kolesia z "Metrem", nie wpaść pod samochód i nie zostać przysypaną liśćmi, które rozdmuchuje jakąś maszyną murzyn (TAK! :D).

Pierwsza piękna rzecz tego dnia (oprócz kubka kawy, którym jednakże zazwyczaj delektuję się dosyć krótko) to wspaniałe słońce, które wychodzi spomiędzy mgły nad czerwonymi dachami kampusu i jest ogromną, pomarańczową kulą, która nagle rozświetla wszystko. I zawsze żałuję, że nie mogę tam zrobić kilku klimatycznych portretów.

Czas na kolejkę do wejścia na wydział. Zawsze mnie to zastanawia: wielkie, podwójne drzwi i zawsze otwarta tylko ich połowa. I zawsze sznur ludzi, czekających na wejście i na wyjście - z drugiej strony.

Potem kolejka do automatu z kawą. A potem przepychanie się do sali zajęciowej, w której czeka mnie przemiłe spotkanie z paroma MISHowcami, ahh.

Ale ogólnie jest dość wesoło. Jest świetne KJP z Jarem, są super wykłady, na których obrabiam zdjęcia na laptopie, a wszyscy myślą, że notuję. Są super mishowcy-buce, z których można się pośmiać na łacinie czy poetyce. W ogóle łacina jest bardzo zabawna. Jest Bańko <3 myślę, że jak się jeszcze trochę bardziej zadomowię i przestanę gubić to już w ogóle będzie super :)

A po zajęciach wracam do domu, rozkładam się na moim cudownym łóżku i uczę albo nie robię nic. Myślę, że dam radę jakoś prześlizgnąć się przez tę najgorszą jesień i zimę, nie zawalając przy okazji semestru :3

Ok, myślę, że to czas na godzinę odizolowania od świata, wyłączenia fejsa, modeleczek, obowiązków, godzina tylko dla mnie, czyli skalpel, turbo spalanie i Magda M :)

Komentarze

~fortblizne Śliczne zdjęcie ;) Mogłabyś częściej tu zaglądać, tak jak kiedyś.. ;)
25/10/2013 21:48:41
~las bardzo pozytywna notka!
24/10/2013 23:17:31

Informacje o juelej


Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24Delikatny naszyjnik z muszelkami otien... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24:) nacka89cwa