Pamiętna pechowa trasa, z której wracałem bez hamulców z Antwerpii ( Belgia ).
Kibice Club Brugge, skurwiały załadunek, dwukierunkowa - linnia przerywana - ograniczenie do 90, a mijać się z kimś to koleś musiał cofac 400m do tego oto wyjazdu z tej drogi. Po jednej i drugiej stronie skarpa na 1,5m, że nawet nie da się zjechać. Haczenie o linie energetyczne - prawie pozrywane - taka nawigacja, dzięki " Larc ". Ogólnie było zajebiście. 5 dni stania w okolicach Rouen, bo spedytor dał dupy. I tak najlepsza atrakcja całej trasy to zaczęła się od zjadu z promu w Calais ( Anglia - Francja, Dover- Calais ). Od tamtej pory zabrakło hamulców, ale trzeba było poślady spiąć i kontynuować jazdę bez nich. Przed trasą było wiadomo, że coś będzie nie tak. W dzień wyjazdu prawie czołówka z ciężarówką, uratowały mnie barierki, którym dziękuję i zostawiłem tam po sobie ślad. Później na autostradzie u Helmutów ( Niemców ) COŚ spadło z lawety " Convoi Exceptionnel "... najechałem na tego pierdolonego klina i też mogłoby się to skończyć źle, uratował mnie znowu spokój i opanowanie. Mimo wszystko spadło mi to pod prawe koła... Na koniec tych atrakcji " Do 3 razy sztuka " wjebałem się tyłem w przód dla osobówki w Dunkierce. Wkurwiony zacząłem tłumaczyć bladzi, że to jej wina. Żabojadka wpierdalała się po francusku, że to moja wina, że policja, chłopak - ok. Jej chłopak przyszedł - kierowca Opla. Spojrzał co się stało i rzekł " Sorry its not you problem, its my problem. Not call to police, I bad parking, sorry... " po czym podał mi ręke i odjechał. To było koniec atrakcji do czasu utraty hamulców. Pozdrawiam wszystkich busiarzy, którym jazda po europie sprawia przyjemność! Szerokości i przyczepności Koledzy! :)
Kiedy śpi busiarz - express?
- Na światłach!
" Żaden fracht nie jest cenniejszy niż ludzkie życie... " - to powinno być napisane nad łbem każdego spedytora!
Znowu pada deszcz wiem że znowu płaczesz z powrotem,
choć nie chcę twoich łez chciałbym być ich dzisiejszym powodem Buhaha