czasami wydaje nam sie, ze znamy kogos na tyle, zeby pozwolic sobie na odrobine szalenstwa. zalezy tez jak okreslamy swoje szalenstwo. moje jest stanowczo za duze i zbyt...negatywne. powinnam tez zauwazyc, ze sa osoby, z ktorymi chce, ale nie potrafie rozmawiac. im wiecej wkladam w to wysilku, tym gorszy przynosi to skutek. w zyciu powinien byc taki przycisk jak RESTART, zebysmy mogli naprawic to, co zniszczylismy. nie wiem jak moge byc taka glupia, jak moge nie rozumiec ludzkich potrzeb, byc na tyle egoistyczna i pragnac swojego szczescia za wszelka cene. wlasciwie na co mi szczescie? by znow je stracic, zeby zawalil sie grunt pod nogami, a swiat byl otoczony obluda i szaroscia? wiecie co? pieprzyc szczescie! gorsze tragedie dzialy sie na swiecie i ludzie mimo to sobie z nimi radzili, a ja jak zwykle robie z siebie ciote i mysle, ze jestem jako jedyna nieszczesliwa. nawet jesli bedzie gorzej, to bedzie to juz tylko w srodku, nie wypuszcze tego na zewnatrz, bo i ja i wy wszyscy macie dosyc mojej HOMODRAMY. doczekac lata, polozyc sie w sloncu z okularami na nosie i zapomniec o wszystkim. tesknic dalej tesknie, ale jak to mowia life is brutal. czas zebym zauwazyla, ze zycie kopnie mnie w dupe jeszcze nie raz, a ja musze umiec spiac posladki!
przepraszam, ze was wkurwiam.
CZAS NA ZMIANY!