Moje wahania trochę namieszały.. Odczuwałam potrzebę szczerego zadość uczynienia. Najgorzej jednak nie było wcale upiec,a dochować w całości ten placek. Wreszcie wiedziałam jak czuje się terrorysta, gdy zawzięcie pilnuje swojego ładunku wybuchowego.
Każdy jest takim swoistym lokalnym (S)twóca swojego małego światka
I wtedy (s)twórca powiedział: Niechaj upiecze się ciasto I ciasto się upiekło.
Stwórca widząc, że ciasto jest dobre wyjął je z piekarnika.
I nazwał twórca stwórca ciasto podziekowiórniokowcem, a piekarnik nazwał....i tutaj należą się słowa wytłumaczenia. Otóż twórca wyciągając ciasto nie wymyślił jeszcze rękawic i się trochę poparzył przy wyciąganiu ów "stworzenia". Z tego tez powodu trzeba zrozumieć, że piekarnik nazwał on niezbyt kulturalnie. A słów niecenzuralnych nie będę tu przytaczać. Do tego kopnął całe te urządzenie i tak mu się te całe kopanie spodobało, że później wymyślił futbol, ale to już odrębna historia.
I tak upłynął wieczór i poranek odcinek 2091 serialu "Moda na sukcesywne tworzenie"
Placek wykonany w ramach przeproszenia za mętlik w papierach. Równocześnie chciałabym w ten sposób podziękowanie mat-fizą za te 3 tygodnie. Jakże owocne myślowo.
Przerastająca mnie ambicja. Ludzie o diametralnie różnych zainteresowaniach, sprowadzonych do jednego wspólnego mianownika. Najlepsi w swoich szkołach, wszechstronni. Ludzie, wśród których czułam, że moje zdanie się liczy, że ktoś mnie słucha, a nawet, jeśli nie to przynajmniej świetni aktorzy. Co wobec faktu, że życie to jedno wielkie wmawianie stanowiło dobre podstawy do wmówienia sobie, że to najlepsza klasa w tej szkole i w mojej krótkiej karierze.
Zdecydowanie za mądrzy dla mnie. Zdecydowanie ja do nich za głupia.