Dzień się nie skończył, więc małe podsumowanie: świat jest dziwny, bo dziwne jest to, co mnie spotyka, z czym muszę obcować na codzień, chcąc lub nie chcąc. Dziwny jest ten tydzień, kiedy widzę Twoje oczy, codziennie przez ostatnich kilka dni zupełnie nieprzypadkowo. Mimo, że tak długo nie miałam z nimi nic do czynienia, myślałam, że już nigdy nie przyjdzie mi takiego Ciebie widzieć. Te spojrzenia mówią wszystko, Twoje oczy, ruchy, słowa, ale ten wzrok przede wszystkim - taki, jak kiedyś - rozmarzony. Abstrachując usłyszłam dzisiaj coś, co mnie ucieszyło, a mianowicie: M, wiesz co? schudłaś torchę, prawda? (tak myślisz?) i po kilkunastu minutach: naprawdę schudłaś, no pokaż się, ręce masz takie chude, schudłaś! Cieszy mnie to i daję jeszcze większa motywację, mimo tego, że na wadzę wciąż tyle samo, ale Ty zobaczysz mnie prawdziwie chudziutką już wkrótce. Woła mnie, wróć, ale nie wracam. Mnie już nie ma, na świecie nie ma prawdziwych powrotów. Widzę, jak próbujesz się zbliżyć, ale ja nie mogę na to pozwolić. Spokojnie, być może jutro przestaniesz, znowu przeżyję tę ciszę, milczenie... i już mnie to nie zdziwi, bo wiem - świat jest dziwny.