Podobno czas jest lekarstwem. Nie tak wprost. Nie bezpośrednio. Nie leczy nawet wszystkiego. Ale łagodzi, uśmierza... z czasem. Podobno. Podobno nawet lepiej jest, gdy się w to wierzy. Bo łatwiej się żyje, gdy się w coś wierzy. Gdy się ma nadzieję. Szkoda tylko, że jak to wszystko roztrzaska się na drobne kawałki, trzeba mozolnie składać to w całość. Siebie też składać czasami trzeba. I potem mówić, że jest świetnie szukając uśmiechu tego najbardziej odpowiedniego. Cudzego. Wymyślonego na tę okazję. Bo człowiek buduje mury. Wysokie, szerokie. Bo czuję się świetnie. Naprawdę mi nic nie jest. Nie mam żalu. Nie tęsknię. Nie wspominam. Zapomniałam przecież. A potem budzi się w środku nocy. Czy to był sen? Nie, to wspomnienia spotęgowane tęsknotą. Ale miną kiedyś? Oczywiście, że miną. A czas nie leczy. On nawet nie przyzwyczaja. Bo bólu nie da się oswoić. I kolejnej nocy znów się obudzę. I znów. I znów. I znów...
Zdjęcie z nad rzeki, był taki piekny zachód słońca. Cięszę się, że wszystko się unormowało, przynajmniej jedna rzecz jest taka jak dawniej. Będę tęsknić za Tobą, wracaj szybko. Że też cudowne chwile tak szybko mijają, ale kiedy je przeżywamy nie zdajemy sobie przecież sprawy że mogą to być jedne z najpiękniejszych wspomnień w dotychczasowym życiu. Dobranoc <3
Israel Houghton, Cindy Cruse-Ratcliff - I will Sing