Kolekcjonuję skrawki chwil. Małe ulotne chwile. Ktoś się uśmiechnie, inny gdzieś dostrzeże, że człowiek to nie tylko oddech pozostawiony na szybie, że czasem trzeba uspokoić drżące dłonie i powiedzieć, że naprawdę będzie dobrze. Nawet, jeśli nie do końca się w to wierzy. Nawet, jeśli rękami i nogami broni się przed szczęściem.
Oddaję skrawki chwil. Wypuszczam z dłoni, zostawiając tylko jeden dziennie, bym mogła spać spokojnie. I chyba, dlatego budzę się za wcześnie, w strachu, że tego jednego właśnie dziś zabraknie.
Odra, powiedziałeś że kiedzyś mnie tam zabierzesz,
nie zdążyłeś, nie zdążyliśmy. Za długo już to trwa, martwię się.