Polski obiekt TABU stał się obiektem pasujacym do obiekt(yw)u mojego aparatu do tego stopnia, że odnalazłam wenę zakopaną gdzieś pod stertą notatek z czasów historycznej już Killer Sesji. Całkiem możliwe, że mózg , choć nieco za wcześnie w tym konkretnym przypadku, przebudził się nagle w związku z jutrzejszą datą... Dlatego też z braku innych twórczych metodycznych bądź językoznawczych zajęć, poświęciłam się mojej własnej małej twórczości i mam nadzieję, że ta wena nie wyczerpie się przed ukończeniem opowiadania dla Madzi....
KEEP YOUR FINGERS CROSSED!!!!