Dostałam ostatnio na zadanie napisać wypracowanie na temat: "Moja recepta na szczęśliwe małżeństwo."
Pomyślałam sobie: 'Matko, co ja napiszę...', ale dostałam jakiegoś natchnienia i oto co wyszło:
Jakie powinno być małżeństwo, gdy wokół nas tyle rozwodów? Czy możliwe jest w dodatku szczęśliwe małżeństwo? Myślę, że każdy z nas choć raz zadał sobie te pytania. Czy jest na nie odpowiedź?
Wydaję mi się, że nie można dać przepisu na nic związanego z życiem. Recepta może być na udany piernik, wypranie plam z buraków czy płaski brzuch. Ale da się spisać przepis na coś co po pierwsze zależne jest od większej ilości osób, a po drugie powinno trwać lata? O receptę na szczęśliwe małżeństwo można by spytać parę, która przeżyła razem ze sobą co najmniej 20 lat. Choć czy i to wystarczy? Można jedynie podać rzeczy, które mogą prowadzić do szczęścia w małżeństwie.
Pierwszą ważną rzeczą jest rozmowa. Wydaje to się takim drobiazgiem, który jest oczywisty, lecz spójrzmy jak wiele osób nie potrafi ze sobą rozmawiać. Potrafimy sobie wyobrazić życie z jedną osobą przez najbliższe 50 lat, gdzie dziennie budzimy się i zasypiamy obok tej osoby i trwamy w milczeniu. Nie realne, prawda? Właśnie, to rozmowa jest początkiem znajomości, przyjaźni, związku, a więc i małżeństwa. Żeby nie było za łatwo to musimy nauczyć się szczerze rozmawiać. Każdemu z nas zdarzyło się kłamać, we własnej obronie, w obronie jakiejś osoby, czy też bez powodu. Wyobraź sobie, że po 5 latach małżeństwa okazuje się, że każde piękne słowo wypowiedziane przez drugą połówkę nie było prawdą. 'Nie ma gorszego zła od pięknych słów, które kłamią. '.
Kolejną ważną rzeczą jest akceptacja. Każdy z nas już z milion razy słyszał, że nie ma ideałów, lecz również każdy z nas po cichu marzy o tej idealnej drugiej połówce. Popatrzmy się na siebie- nie popełniamy błędów, nie mamy gorszych dni, nie mamy swych jakże durnych nie raz obsesji? No właśnie, więc nie wyobrażajmy sobie, że przyjmując sakrament małżeństwa już zawsze będzie raj na ziemi. Musimy zaakceptować tą drugą osobę zarówno z jej zaletami, jak i wadami. Ile związków rozpada się przez to, że on nie potrafi wieczorem wrzucić swej bielizny do kosza na pranie, a ona przesala zupę?
Następną, nowo powstałą cechą jest wyluzowanie. Kobiety w dzisiejszych czasach są niezależne, twardo stąpające po ziemi. To nie to co kiedyś, że ona siedzi w domu, opiekuje się domem, dziećmi, a on zarabia na chleb. Sama nie wyobrażam sobie takiego życia. Dzisiejsza kobieta też chce pracować, prowadzić samochód oraz wziąć młotek, gwóźdź i samemu powiesić obraz, a nie czekać na męża. Ale chciałaby też by on coś ugotował, posprzątał i zajął się dziećmi. Czy to jest dobre? Nie, bo mężczyzna musi czuć się 'panem', a jakim panem będzie z wiadrem i mopem? Z drugiej strony kobiety mogą się spełniać, realizować, żyć, bo co to za życie jak codziennie patrzysz się w te cztery ściany, których już bardziej wysprzątać się nie da, a mając pustą lodówkę, czkasz aż małżonek wróci do domu. A co jeśli on akurat dziś pójdzie na piwo z kolegami? Nic, będziesz umierać z głodu. Kiedyś usłyszałam od mamy, że mężczyźni boją się niezależnych kobiet, bo do czego im będą potrzebni. Innym razem rozmawiałam na ten temat z kolegą i dzisiejszy związek nie wygląda jak ten opisany wyżej, tylko ludzie w dzisiejszych czasach oczekują wsparcia, wspólnej wędrówki przez życie, dzielenia się przeżyciami z pracy itd. Ale czasem trzeba zrobić z siebie biedną, słabą kobietkę, by dać mu się wykazać. Uwielbiam oglądać tę dumę z tego, że on pokaże, że bez niego bym sobie nie poradziła. Czyż tak nie jest, panowie?
Ważne jest również bycie dla siebie mężem i żoną, ale również przyjacielem i przyjaciółką. My, kobiety mamy tendencję do zadawania mnóstwa pytać, gadulstwa, co mężczyzn na dłuższą metę męczy, bo każdy z nas ma dzień milczenia. Przyjaciel, gdy masz problem, przytuli Cię i pomilczy z Tobą, a nie będzie dręczył pytaniami. Tego kobiety muszą się nauczyć, a mężczyzna- przyjaciel potrafi zwyczajnie wysłuchać, pozwoli wyżalić się swojej żonie, bo wie, że to najczęściej kobiecie wystarcza.
Ostatnim, patrząc na naszą wiarę, najważniejszym elementem jest zawierzenie i oparcie małżeństwa na stabilnym fundamencie, jakim jest wiara w Boga. Jak trudno jest nam się pomodlić, gdy jesteśmy zdenerwowani. Spróbujmy powiedzieć 'i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowacjom...', gdy akurat pokłóciliśmy się z przyjacielem. Trudno, prawda? Wtedy najczęściej ta osoba jest zwyzywana. A czy tego uczy nas Pismo Święte?
'Któż to powiedział, że nie ma na świecie prawdziwej, wiernej i wiecznej miłości? A niechże wyrwą temu kłamcy jego plugawy język!'. Tylko ta prawdziwa, wieczna miłości nie wejdzie do nas przez otwarte drzwi, w piękny słoneczny poranek, tylko ta miłość jest ciężką, mozolną pracą. Ale chyba warto się pomęczyć, prawda?