Czasami to bardzo boli, świadomość, że nie masz pojęcia o moim istnieniu. Ale do niedawna ja też nie wiedziałam o Tobie, więc jak mogę Cię winić? To nie jest coś, na co ma się wpływ. Ile razy człowiek powtarza sobie "gdybym tylko wiedział, że to się tak skończy..." Heh, w sumie nic takiego, tylko rzeczy w mojej głowie. Dobrze wiem, że biorą się z tęsknoty za Miłością. I słyszę głos G. mówiący "dlaczego sobie to robisz, to nie jest prawdziwe, życie tak nie wygląda".
No i co z tego? Czy to jest powód, żeby przestać marzyć, wymyślać sobie nierealne scenariusze całkiem oderwane od rzeczywistości? Nie twierdzę, że odcinanie się od ludzi dookoła i zamykanie tylko w swojej głowie jest dobre, bo nie jest. Ale jeśli coś sprawia, że czujesz się szczęśliwy - rób to!
Czasem tęsknię za czasem, gdy wszystko wydawało mi się proste i oczywiste. Gdy myślałam, że wiem, czego chcę od życia. To chyba się nazywa dorastanie, nihilizm powoli wypiera optymizm i w sumie przeraża mnie to, jak wielu moich znajomych tak funkcjonuje: zrezygnowani 20-30- latkowie, którzy już nie marzą (więc nie żyją), tylko egzystują czekając na śmierć.
To zbyt silne w naszym społeczeństwie. I nie chcę się temu poddać, choć zbyt często czuję, jak wciągające jest to bagno.
Dlatego nadal robię głupie rzeczy, które sprawiają mi przyjemność. Bujam się w rytm muzyki stojąc na światłach i śpiewam pod nosem. Cieszę się zapachem akacji wieczorami - Wrocław wiosną tak pięknie pachnie akacjami! Emocjonuję się kiepskimi dramami (i tymi dobrymi też). Chyba o to chodzi w życiu, nie?