To zdjęcie to sztos po prostu. Morda Chengchenga taka piękna i ten jednorożec *_*
Zafundowałam telefonowi nową baterię (po tym, jak w czwartek po koncercie wyłączył się mając 20% - czyli energii na jakieś 2 godziny działania - skazując mnie na przymusowe nocne zwiedzanie Warszawy mając koniec języka za przewodnika). Niestety nadal pożera ją w zastraszającym tempie, więc właśnie instaluję aktualizacje po twardym resecie. Mam nadzieję, że to pomoże i wydłuży trochę jego żywotność. Jeszcze tak z rok - dwa mógłby pociągnąć. Albo brać przykład z Jamesa, który w lipcu skończy 9 lat.
Hm, może się dąsa o brak imienia?
Większość się chilluje i majówkuje (sąsiedzi na górze balowali do piątej albo i dłużej -,-), a ja jak typowy korposzczur - cały tydzień normalnie w pracy. Dzisiaj było luźno, ale się wkurzyłam, jak 10 minut przed końcem pracy przypomnieli sobie, że przecież ceny na koniec miesiąca trzeba wbić. Bo nie można było przypomnieć godzinę wcześniej... zatem w ramach Święta Pracy - siedziałam w niej pół godziny dłużej :)
Pocieszam się tym, że dostanę za to dobre pieniążki, bardzo mi się przydadzą. Muszę kupić walizkę; sierpień zbliża się nieubłaganie, a oszczędności nie przybywają w takim tempie, w jakim bym chciała :<
Półprzytomna myśl dzisiaj z rana: "Może pewne rzeczy się nigdy nie zdarzą, ale pomarzyć można".
I chuj.