Są takie przyjaźnie, które trwają krótko i intensywnie i pozostawiają po sobie smutek, bo przecież miały być na zawsze. Za niektórymi z nich nadal czasem polecą mi łzy tęsknoty, ale nie mogę zmienić czyichś decyzji. Spędziło się z kimś piękny czas, który kipiał szczęściem i kolorami, ale wszystko przemija. Trudno, trzeba żyć dalej.
Na szczęście są też takie przyjaźnie, które może i są mniej burzliwe i kontakt jest trochę słabszy, to trwają i się nie zmieniają i za nie jestem wdzięczna. Bo dobrze jest wiedzieć, że gdzieś jest ktoś, kto ma pasujący do Twojego wisiorek albo bransoletkę (Asieńko, wciąż mam swoją!) i nawet gdy się spotkacie za kilka lat to się nie zmieni.
Wiem, że nie jestem najlepsza w utrzymywaniu kontaktu, ale zawsze o Was pamiętam i dziękuję, że jesteście <3 nawet jeśli widzimy się raz na kilka tygodni/miesięcy/lat.
Panikuję, że właściwie to chyba nie uzbieram dość pieniędzy na wyjazd, a tymczasem wyszło info o koncercie Miyaviego w Warszawie. Co robić, jak żyć?!
Serio zapożyczę się u Brata, innej opcji chyba nie widzę xD
Póki co czekam, aż ogłoszą ceny biletów, Miyavi jest niestety dużo bardziej popularny niż One Ok Rock, więc bilety pewnie też będą adekwatnie droższe.