Nie jest miło, kiedy witasz kogoś z otwartymi ramionami, a on Cię leje obuchem w twarz i wbija szpilę pod żebro.
Dobra, nie powinnam była zostawiać swoich rzeczy w czyimś pokoju, ale to chyba nie była rzecz, za którą się opierdala zamiast dzień dobry.
A może jednak była?
Czasem myślę, że ja zupełnie nie umiem w relacje z ludźmi.
Czasem nie widzę problemu. Czasem reaguję zbyt emocjonalnie.
I czasem jestem po prostu bardzo, bardzo zmęczona.
Bo nie rozumiem.
Zaczynam się czuć jak piąte koło u wozu, albo nawet i siódme, zupełnie niepotrzebna i zawadzająca wszystkim, zajmująca tylko miejsce i wkurzająca wszystkich dookoła.
Chciałabym być wtedy bardzo, bardzo daleko, zupełnie sama. Nie przeszkadzając nikomu, nie zawadzając, nie zabierając miejsca, nie zanieczyszczając powietrza i nie irytując swoją obecnością.
Ostatnio znów się zastanawiam, czy nie popełniłam błędu.
Ale tego nigdy się nie dowiem. Mirka stwierdziła, że dokonałam najlepszej decyzji w danym momencie i pewnie ma rację.
Problem w tym, że choć mam już prawie wszystko, to nadal nie czuję się we Wrocławiu u siebie.
To nie jest moje miejsce.
Idę spać, bo pobudka o 5, jedziemy na giełdę po materiały na przyszłopiątkową imprezę u Żubra.