Uwielbiam tych ludzi, naprawdę. Wystarczyło się przełamać i wrócić na jedną Fantazjadę, a potem pojechać na jedną Teomachię i czuję się znów jak w Rodzinie.
A poza tym znów jestem kłębkiem nerwów i obawień.
Drego wczoraj mówił, że niedaleko jego pracy znaleźli dom z wielkim ogrodem do wynajęcia od września. Mówił, że ma chyba z siedem pokoi. Słyszałam o pomyśle wynajęcia domu i zrobienia z niego małej "fantazjadowej twierdzy" już wcześniej i bardzo mi się podoba ta wizja. I z przyjemnością bym z nimi zamieszkała. Kocham Sopocką, ludzi, mieszkanie, okolicę i życie tutaj. Ale ostatnio częściej jestem u Oliwii i wszędzie indziej, nawet nie zawsze tu wracam na noc (nie licząc ostatnich dwóch nocy, choć spokojnie mogłam znów zostać u Oliw).
Zatem, poczułam, że jeśli miałabym możliwość, to nie miałabym nic przeciwko zamieszkaniu z larpowcami.
No ale tu się zaczynają schody, bo musiałabym zarabiać dość, żeby było mnie na to stać. A jestem pewna, że pokój tam będzie kosztował więcej, niż miejsce tu. A ja nie mam takiego farta, żeby trafić do pracy, w której dostaje się ponad 3 tysiące na rękę, jak ma Drego na przykład.
Poza tym wciąż myślę o wtorkowej rozmowie. Co prawda nie jestem pewna, czy w ogóle przejdę do drugiego etapu, ale gdy myślę o samej pracy, to się obawiam. Wiem, że może być naprawdę ciekawym wyzwaniem, ale czy ja mam odpowiednią psychikę na to? Nie wiem. Usłyszałam, że w tej pracy trzeba się zmienić i ta zmiana boli. A ja nie jestem pewna, czy chcę się zmieniać. No dobra, przydałoby mi się więcej pewności siebie i trochę bezwględności, ale boję się, że mogłabym się stać totalnie zimną suką, a tego nie chcę.
Lubię siebie taką, jaką jestem. Czasem mniej, czasem bardziej, ale lubię siebie. A dobrze wiem, że nie mogłabym taka pozostać pracując w tamtej firmie.
No i tutaj znów myśl o wczorajszej rozmowie. Z jednej strony spoko, elastyczny grafik jest mega plusem, jak się chce jeździć na larpy i robić rzeczy, no i wbrew opiniom atmosfera wydała się całkiem sympatyczna (choć wiem, że pozory mylą). Z drugiej strony pieniądze średnie, no i myśl o tym, że w każdym miesiącu trzeba wyrobić normę jest zniechęcająca.
Niby lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu, ale czy na pewno?
Nic już nie wiem.
Jutro Jarocin. Zbieram się powoli, trzeba jechać do domu, spakować się, ogarnąć i wziąć wreszcie tabletki.
Ugadałam się wczoraj z Radziem, żeby mnie odwiedził we wtorek, ale zapomniałam, że mam lekarza, a w czwartek UP :P Także nie wiem, czy coś z tego wyjdzie.