Podczas pierwszej przerwy w Morahalom, niedaleko granicy węgiersko-serbskiej.
Moja nóżka wygląda, jakby należała do Tomasza.
Swoją drogą uwielbiam te spodnie, to był wspaniały zakup <3
Jest coś niezmiernie głupiego w uczuciu, że jest się grubym, gdy prasuje się własne ubrania rozmiaru przeważnie 34 (nie założyłam spodni od dawna, to i tych większych numerów na metkach nie widuję :P).
A jednak uczucie nie mija.
Coś tu jest nie tak i to grubo. Takie uczucia prowadzą do anoreksji.
Ha, żebym jeszcze była w stanie się zmusić do jakiejkolwiek diety. No way, ograniczam się do Callanetics jak na razie.
Także tego rodzaju choróbska mi nie grożą, za bardzo lubię jeść.
Poza tym dochodzą mnie słuchy, że wyglądam dobrze i o co mi chodzi.
No to właśnie, o co mi chodzi?
Może potrzebuję zmian w wyglądzie albo jakiejś zawalistej sesji zdjęciowej.
Albo żeby się ktoś we mnie zakochał i się trochę pozachwycał i podbudował moje ego (cóż za egocentryzm, brrr).
Nie wiem.
Dawno już zgubiłam gdzieś swoją dobrą samoocenę i nie mogę skubanej znaleźć.
I nie chodzi o to, co WIEM, a wiem, że jestem ładna, atrakcyjna, inteligentna i wszyscy mnie kochają. Ja w to od dawna nie wierzę. I nie wiem, co zrobić, żeby w swoją wartość UWIERZYĆ. Bo jak ja nie będę się sobie podobać i siebie doceniać, to komu się spodobam i kto mnie doceni?
Kurwa, chyba mam za dużo czasu na pierdoły znowu. Idę się uczyć, a potem poczytać.