photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 24 WRZEŚNIA 2007

Wieczorem...

Wczoraj uświadomiłem sobie strasznie ważny fakt. Wiedziałem o tym, rzecz jasna – rozumowo. Zupełnie jednak inną sprawą jest zdawać sobie sprawę z istnienia czegoś, niż to coś doświadczyć. Dla mnie to był szok. Wybory, których dokonujemy, często polegają na decyzji między większym, albo mniejszym... dobrem. Oczywiście ostatnim słowem równie dobrze może być „zło” i często w takim właśnie kontekście słowo owo się pojawia. Ja jednak zetknąłem się z diametralnie innym przypadkiem. Nie, nie opowiem tutaj o szczegółach. Naczelną zasadą mojego bloga jest niewyciąganie na wierzch spraw osobistych moich bliskich. Dość więc powiedzieć, że ktoś bardzo mi bliski został zmuszony do podjęcia decyzji, dla którego członka swojej rodziny poświęci swój czas i zrobi coś dobrego, gdy obie te osoby wyraźnie potrzebowały kogoś obok. Mój animator (dla tych, którzy nie wiedzą, animatorem w duszpasterstwie nazywa się zazwyczaj osobę, która przewodniczy grupie ludzi i posiadając nieco większe od pozostałych doświadczenie, ową grupkę stara się prowadzić – z różnym zresztą skutkiem) zwykł mawiać, że nie istnieją wybory między większym, a mniejszym złem. Twierdził, że zawsze to jest po prostu wybór między złem a dobrem i tylko my często nie potrafimy dostrzec, co tak naprawdę stanowi dobro, a co zło. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz usłyszałem te jego słowa, bardzo mi się spodobały, gdyż wygodnie i łatwo tłumaczyły trudną sprawę. Dziś jednak, kilka lat po tamtej rozmowie, zebrawszy trochę własnych doświadczeń myślę, że mój animator bardzo się wtedy omylił – chyba na siłę trochę starając się uprościć skomplikowaną sprawę. Zapomniał bowiem właśnie o tym, że człowiek może stanąć przed wyborem jednego lub drugiego dobra. Co w takim razie? Jeden z tych wyborów jest wyborem zła? Po głowie chodzi mi taki syntetyczny przypadek. Załóżmy, że doszło do wypadku samochodowego. Załóżmy następnie, że TY przypadkiem stałeś się jedynym świadkiem owego zdarzenia. Widzisz, jak auto uderza w drzewo, jak powoli zaczyna się palić. W aucie dostrzegasz dwie osoby – mężczyznę i kobietę – oboje nieprzytomnych. Wyciągasz pierwszą z nich – dajmy na to, że kobietę. Ledwie oddalasz się od auta, gdy to wybucha, a siła eksplozji przewraca Cię na ziemię. Tamten drugi człowiek zginął. Można było uratować jego, ale za cenę życia kobiety. I jak tutaj dokonać wyboru? Jak w takiej sytuacji w ogóle myśleć o jakimkolwiek wyborze? Ktoś mógłby powiedzieć, że jedno z nich było złym człowiekiem. Albo dla przykładu, że ona była naczelnym polskim dziecięcym kardiologiem, a on tylko stolarzem. Lepiej było uratować ją, bo to w następstwie skutkowało uratowaniem życia wielu dzieciom. Ale czy na pewno lepiej? Czy życie tego człowieka było mniej warte od życia drugiej osoby? Czy życie w ogóle można w jakiś sposób próbować wartościować? Myślę, że nie. I oto przychodzi taki moment naszego małego rozważania, kiedy ktoś mógłby powiedzieć, że przecież przedstawiona sytuacja jest ekstremalna, że można przeżyć całe życie i żadnego wypadku na oczy nie widzieć. Weźmy więc prostszy przykład. Wracasz po pracy do domu. Jest już późno, ale dwójka twoich dzieci prosi Cię o pomoc w nauce. Chodzą do różnych klas – w końcu jedno jest o rok starsze od drugiego – ale tak się złożyło, że jutro w obu tych klasach odbywa się kartkówka. To nic nadzwyczajnego – widziałem takie sytuacje wiele razy (mam dwie młodsze siostry). Jest już za późno, aby pomóc obu twoim dzieciom. Po prostu drugie w tym czasie zaśnie i nawet, jeśli je przebudzisz, nie będzie się już ono w stanie niczego nauczyć. I co wybrać? Któremu dziecku pomóc? Przecież żadne z nich nie jest bardziej ważne i bardziej kochane od drugiego. Życie to po prostu ciężki kawałek chleba... A na zdjęciu widok z miejsca, gdzie bardzo często chodzę na spacery. To jedna z moich ulubionych fotografii – ulubionych w ogóle. Zrobiona jeszcze starym aparatem... Pamiętam, że tamtego dnia miałem głowę pełną myśli. Zupełnie jak dzisiaj. Dobranoc wszystkim! Ł. P.S. Chciałbym zdementować wszelkie pogłoski, że na poprzednim zdjęciu jest pszczoła. Otóż nie. To osa. Różnice można znaleźć na Wikipedii ;)

Komentarze

bezuczuciowo rzeczywiście możliwość dokonywania wyborów jest darem, jednak kazdy z nich ciągnie za sobą szereg konsekwencji. Z jednej strony możemy je przewidzieć, ale z drugiej hierarchia lepszego zła i gorszego zła, bądź dobra jest pozbawiona sensu. Jest po prostu zło i dobro.

A co do zdjęcia to myślę, ze idealnie nadaje się do powieszenia w ramce na ścianie :)

Twardowski Jan, Nadzieja

Upadam co raz nizej
Ku ziemi wciaga -grzech
Lecz gdy slonce zaswieci
Wzejde znow -gdyz wciaz chce zyc
Upadam i powstaje i tak bez konca znow
(...)
26/09/2007 18:20:22
falkonowo yhym, dobrze yoss to ujął. I gratulacje, że mu się chciało.
25/09/2007 18:14:38
yoss zło to kategoria wymyślona przez ludzi, w naturze nie ma czegoś takiego jak zło. co zrobić jednak gdy w procesie wychowania wpoili Ci takie rzeczy? trzeba się sprężać, zła nie czynić a z nim walczyć. tylko w dużej perspektywie, co komu to da? wiem, Bóg i jego osąd po śmierci, ale tu już wchodzę na inny temat zupełnie, jak to jest z samym bogiem i jego oczekiwaniami. a chodziło mi o to, ze jak możesz powiedzieć, że uczyniłeś dobro, wiedząc jednocześnie, że w wyniku twojej decyzji ktoś ucierpiał?

możliwość dokonywania tych wyborów to to co jest najlepszego w byciu człowiekiem, dla mnie to największy dar, a nie dramat. a rezygnacja z tego daru prowadzi między innymi do takich cudów cywilizacji jak faszyzm czy inny ustrój totalitarny.
25/09/2007 18:00:39
ictu Ach, i masz rację co do tego zwierza z poprzedniego zdjęcia. To jest jednak pszczoła. Chylę czoła, ale post scriptum wywalał nie będę, żeby nie maskować własnej głupoty...

Ł.
25/09/2007 17:30:53
ictu Widzisz, być może nie udało mi się dobrze ubrać tego w słowa, ale ja właśnie nie na to, że istnieje większe tam, czy mniejsze jakieś dobro nacisk chciałem położyć, tylko raczej na dramat dokonywania samych wyborów, które rzadko bywają jednoznaczne i oczywiste.

Jeśli zaś pytasz, jak można czynić dobro wiedząc, że w skutek tego nie uczyniło się czegoś innego, co również uchodziłoby za dobry czyn, ja wciąż uważam, że można. Bo to się sprowadza to cholernie fundamentalnego pytania: "czym jest zło". Ja nie będę nawet próbował udzielać na nie odpowiedzi. Nie czuję się na siłach. Miast tego zaś przytoczę słowa pewnego pisarza, którego bardzo szanuję. Nie jest to dosłowny cytat, ale myślę, że dobrze oddaje sens tamtej wypowiedzi. Zło, według niego, jest stanem naturalnym w przyrodzie, która nie znosi pustki. Pojawia się po prostu tam, gdzie zabrakło dobra. Patrząc w ten sposób i dodając do tego twoje pytanie wyszłoby, że zła jest okrutnie dużo na świecie. O wiele więcej, niż byłbym go sobie
25/09/2007 17:26:38
yoss trochę za bardzo "filozujesz" i starasz się stworzyć tezę którą sam kontestujesz. Skoro, jak sam piszesz, nie można wartościować którego człowieka lepiej uratować, to jak można wartościować jakiekolwiek inne czynienie dobra? dzielić na większe i mniejsze? i jak w ogóle można mówić o wybieraniu większego dobra, skoro wiadomo, że ubocznym skutkiem będzie zło? jak można zrobić coś dobrego, czyniąc jednocześnie coś złego? i dlatego mówi sie o wybieraniu mniejszego zła, także gdy wybierasz między dwoma pozytywnymi czynami, wybierasz ten, który niesie więcej korzyści lub generuje mniej strat. nie chodzi tylko o przypadki typu podczas porodu: ratować matkę czy dziecko. Mniejsze- większe dobro to raczej kupić biednemu jedzenie za 1000 PLN czy za te same pieniądze ubrać go.
PS. A na poprzednim zdjęciu jest zdecydowanie pszczoła, mam dziadka pszczelarza, naoglądałem sie tych owadów. sama wikipedia na którą sie powołujesz ilustruje te owady zdjęciami które nie pozostawiają wątpliwości.
tymczase
25/09/2007 15:29:16
niecodzienna tak...
życie to pasmo trudnych wyborów...

a zachód słońca jest przepiękny...
zdjęcie rewelacyjne:)))

pozazdrościć takiego miejsca na spacery;)
25/09/2007 14:30:40
falkonowo Wszelkie "efekty" robię na komputerze, w ogóle jestem wielkim przeciwnikiem tandetnych efektów prosto z aparatu. Generalnie lubię w zdjęciu dużo mieszać i osoby takie jak Zuza (nie wiem, jak Ty), nie nazwałyby już tego fotografią. Mógłbym polemizować, ale nie ma chyba sesnu. Powiem tyle, że nie widzę w tym nic złego. Bolączką fotografii cyfrowej jest to, że większość "gołych" zdjęć prosto z aparatu wymaga obróbki, by wyglądać tak, jak powinny wyglądać. Cóż, ja idę tylko o krok dalej i moząlac się po dwie godziny nad Gimpem zmieniam zdjęcie na takie, jakie widzę w wyobraźni. Moje zdjęcia (niech będzie: grafiki) odzwierciedlają pewną rzeczywistość subiektywną, moją własną, a nie tą zastaną. Nie widzę więc w tym nic złego. Na kliszy również robiono "efekty". Za to kadr w tym wypadku jest naturalny ;)
25/09/2007 6:29:57
~matt Klimatyczne zdjęcie. No i spora notka pełna treści, z którymi ciężko polemizowć... Doceniam refleksję, bo jest warta zastanowienia.

A co do fazy na emo - takiej nie ma i nigdy nie było. ;) To stare zdjęcia, w włosy z modą na emocore nie miały nic wspólnego, =P bo ta subkultura nie była tak popularna. Ani w ogóle znana tutaj. ;p
24/09/2007 22:50:36