To był długi dzień. Przede wszystkim bagaże się znalazły i zostały przysłane nam do hostelu! :)
Łażenie zaczelismy od załatwienia sobie Social Security Number, co oczywiście poszło jak z płatka! Dojście tam zajęło nam jakieś 10 minut. W tym czasie naliczyłam 92 pickupy!!!! To cudowne, że prawie każdy tam nim jeździ:D
Potem śniadanko. Najbliżej były hot- dogi, więc wzielam sobie z kielba z fenifera (wiem, barbarzyństwo, ale musialam spobowac!) i smakowalo jak zwykle miecho, moze odrobine zalatujace dziczyzna. Nawiasem mówiąc, nie dziwie sie, dlaczego tak wiele amerykanów ma nadwagę: tutaj praktycznie wszędzie są różnego rodzaju fast-foody, sprzedawane w budkach na ulicach, w sklepach. To najłatwiej dostępne jedzenie. Normalne resteuracje są bardzo drogie, a żeby odnależć jakieś sklep z żywnością trzeba się nieżle naszukać. A co w tym sklepie? Same gotowe dania, prosto do mikrofalówki, no juz nie można sobie kupic normalnej buły, jedynie zupki chińskie :/ o warzywach to chyba nawet nie słyszeli, z owoców jedynie zmutowane jablka i pomarancze. No i co to ma byc?! Jak dlugo mozna zyc na tym gownie? :/ ok, koniec słusznego gniewu ;)
Następny przystanek tego dnia- muzeum Anchorage z miliardem indiańskich akcesoriówi narzędzi bardzo zreszta klimatycznych, sama moglabym nosic takie ciuchy :D Porozmawialiśmy tam też z bardzo miłym panem sprzedającym fotografie na temat miejsc, z których najlepiej obserwuje się zorzę polarną, gdy już sie takowa pojawi. Polecił nam Fairbanks, 2 godziny drogi od Anchorage. Mamy wiec kolejny cel podróży^^
Ten pan był przykładem na to, jacy ludzie tu mieszkają. Są tak mili, że aż mnie to przeraża! Polacy nie są przyzwyczajeni do tego, że ludzie się do siebie uśmiechają, zagadują, są pomocni i zadowoleni z życia. Każdy, kogo spotykamy pyta się jak tam samopoczucie i skad jestesmy- taki obowiązkowy zestaw pytań ;)
Kupiliśmy sobie kaloszki w sklepie dla traperow, mysliwych i wedkarzy, i ja do tego przeceniony spiwor. Poczulam sie pro.
Po poludniu poszlismy nad ocean. Dojście było strasznie utrudnione, złazilismy ze skarpy, przechodzilismy przez ogordzenie i tory, ale dotarlismy! Połazilismy po terenach zalewowych, i znalezlismy slady łosia! :D. Poza tyum było też trochę roślinek i mnostwo błota:P Po jakimś czasie przyjechala pani z ochrony i powiedziala, ze musimy sobie z tamtad isc (oczywiscie byla bardzo uprzejma^^), bo to teren strzezony czy cos tam. Wzdłuż wybrzeża (w miejscach już dostępnych dla ludzi) zobaczyliśmy jakieś totalne miliardy wedkarzy. Tam to chyba kazdy po pracy laduje na pickupa swoja lodke, wedke i kalosze i jedzie pomoczyć kija^^ Najlepiej wygladaly kobietki noszące caly ten sprzet na sobie, uosobienie feminizmu :D
Ech... w planach było jeszcze jakies piwko, ale coz... Po prostu oboje przewrociliśmy się do swoich lozek- legalna droga z wybrzeża była straszkiwie długa. Troche za wczesnie, jak dla mnie, bo teraz jest 4 nad ranem a ja juz nie spie i chyba nie zasne, w koncu i tak jest jasno :D. Have a nice day :*