Kate siedziała ze mną na łóżku, trzymając moją głowę na swoich kolanach,
gładziła mnie po włosach i czekała aż się uspokoję. Milczała. Tak bardzo chciałam spojrzeć na jej twarz, ale nie miałam siły się podnieść. Zrobiłam z siebie idiotkę, pozwoliwszy, by oglądała mnie w takim stanie.
Kiedy wreszcie przestałam szlochać i trząść się jak galareta, a po moich policzkach spływały bezdźwięcznie jeszcze pojedyncze łzy, na kilka minut zapadła całkowita cisza, którą kilka razy przerwał tylko mój, nierówny jeszcze, oddech.
"Musisz to w końcu z siebie wyrzucić, Alice!" wrzeszczał głos w mojej głowie. "Wspomnienia i tak już wróciły"
- Zamknij się! - rzuciłam sucho i zdębiałam jednocześnie, bo przypomniałam sobie, że przecież nie jestem sama! Kate drgnęła, ale nie odezwała się słowem. Poczekałam jeszcze kilka sekund nasłuchując, po czym wypuściłam z płuc wstrzymane powietrze.
- Wybacz... - szepnęłam zawstydzona. Dziewczyna westchnęła cichutko i przeczesała palcami moje włosy.
- Nie musisz nic mówić... - pierwszy raz odkąd przekroczyła próg tego pokoju usłyszałam jej głos. Melodyjnie wypowiedziane słowa dotarły do mnie z minimalnym opóźnieniem i rozdarły na strzępy ciszę oraz to napięcie które zawładnęło moim ciałem. Chciałam słuchać jeszcze... i jeszcze...
- Mów do mnie, Kate - wydukałam. Mój głos wydawał się przy niej taki skrzekliwy. Nie wiem czy to kwestia trwania drugiej doby bez snu i jedzenia, czy też moich chwilowych zaburzeń w odbieraniu bodźców.
- Twój głos mnie uspokaja - szepnęłam - mów, proszę - skuliłam się na jej kolanach jak niemowlę i zamknęłam oczy. Milczała jeszcze przez chwilę.
-..."Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi, bo nie jesteś sam..."* - do mojej czaszki z echem dobiegła znajoma melodia. Wciąż nie otwierałam oczu, a Kate prawie szeptem wydawała z siebie kolejne tak kruche i nieskazitelne dźwięki.
- "...śpij, nocą śnij, niech zły sen cie nigdy więcej nie obudzi, teraz śpij..." - Melodia koiła mi nadszarpnięte zmysły. Czułam jak rozluźnia się każdy mięsień mojego ciała...
Ogarnęło mnie wreszcie okropne zmęczenie i senność, która wylewała beton na moje powieki.
- "Jak na deszczu łza, cały ten świat nie znaczy nic a nic... Chwila, która trwa może być najlepszą z twoich chwil, najlepszą z twoich chwil..." - przerwała. Chciałam zaprotestować, ale wszystkie moje członki zdawały się ważyć tonę. Nie mogłam nawet zmarszczyć brwi.
Poczułam tylko jak się nade mną pochyla i całuje mnie w czoło.
- Pamiętaj kochanie, że lepiej jest wytrzeć łzy niż czekać aż wyschną - szepnęła mi do ucha - a po każdym dniu postawić kropkę, przewrócić stronę i pisać od nowa... już czas byś i ty ją postawiła.
Złożyła mi na czole jeszcze jedno delikatne muśnięcie, a następnie ostrożnie zsunęła z kolan moją głowę...
Dalej była już tylko dziwnie ciepła i przeraźliwie głucha ciemność...
*Dżem - "Do kołyski"