OLA OD DZIŚ MOŻE PEŁNOPRAWNIE PRZEDSTAWIAĆ SIĘ JAKO CZTERNASTOLATKA.
JEST TAKI, WSPANIAŁY ZRESZTĄ ZWYCZAJ, SKŁADANIA W DZIEŃ URODZIN ZYCZEŃ. TAK WIĘC DROGA OLGO, PRZEDEWSZYSTKIM WIEC, ŻE ŻYCZENIA ODEMNIE SIĘ SPEŁNIAJĄ.
W SUMIE WIEM CZEGO PRAGNIESZ, WIĘC NA PEWNO ŻYCZĘ CI SPEŁNIENIA TYCH MARZEŃ, KTÓRYCH NIE UKYWASZ, JAK I TYCH, KTÓRYCH NIKT NIE ZNA, A TAKIE SĄ NA PEWNO. ZDROWIA, BO WIEM SAMA JAK TO JEST LEŻEĆ PRZEZ KILKA, NAWET KILKANAŚCIE MIESIĘCY PRZYKUTYM DO ŁÓŻKA POD KROPLÓWKAMI I RÓŻNYMI MASZYNAMI KTÓRYCH NAZW NAWET NIE CHCĘ ZNAĆ.
NO I MIŁOŚCI. ALE TAKIEJ PRAWDZIWEJ, BEZ ZŁUDZEŃ I CHOREJ SYMBIOZY.
WYBACZ, ŻE DODAŁAM ZDJĘCIE ZE SWOJEGO ARCHIWUM, NIE MÓWIĄC CI O TYM, ALE TAK JAKOŚ WYSZŁO.
KOCHAM CIĘ ŚWINTUCHU, PAMIĘTAJ. < 3
_____________________________________________________________________________________________
Bezlitosne wskazówki ćwiartowały jej serce na coraz mniejsze kawałki. Zapatrzyła się. Przez chwilę jedna minuta trwała dziesięć, czas zatrzymał się.
Wypadała z ekstazy. Cios za ciosem. Na zegarku nieco ponad dziesiąta, spóźniła się. Przewróciła się na drugi bok, aby zająć myśli czymkolwiek innym. Nie mogła. Wykopała się z pod kołdry która trzymała jej termiczny komfort, jedyny komfort jaki w danym momencie miała. Wypiła szklankę zimnej wody. Nic nie pomagało. Proste słowo kocham cię, zakorzeniło się w jej głowie tak mocno, że przybrało postać nieustającego budzika który co dwie minuty wrzeszczał kocham cię, z identyczną o dziwo intonacją, śmiechem, nawet gestem jaki najbardziej lubiła.
Wielka burzowa chmura dała o sobie znać i tym razem. Jedna kropla, druga, trzecia. Wielkie, zimne krople zmywały z niej wszystkie dotychczasowe złudzenia. Była wolna. Nareszcie.
W SUMIE WYSZŁO TAK JAK ROK TEMU. Z NOWĄ FRYZURĄ WYGLĄDAM JAK SIEROTA Z PRZEREMBLI, A MÓJ PIES OSTRZYŻONY PRAWIE NA ŁYSO JAK PUDEL JAKIEJŚ STAREJ CIZI. TRUDNO. I TAK KOCHAM GO NAJMOCNIEJ NA ZIEMI BEZ WZGLĘDU NA WSZELKIE OKOLICZNOŚCI.