Dzisiaj trochę dołująca pogoda, bo deszcz pada i jest pochmurno.
W sumie da się przeżyć. Właśnie jak taka pogoda jest w wakacje, to zaczynam myśleć o szkole i jesieni. Może już kiedyś to napisałam, bo coś mi się wydaje, że tak. W każdym razie szkoła zbliża się wielkimi krokami, jakby na to nie spojrzeć, mamy 24 sierpnia. Na nasze szczęście 1 września wypada w sobotę, więc powitamy mury 2 LO dopiero 3. Dopiero? I tak za wcześnie :D
Ten rok będzie inny niż poprzednie. Nawet lubię sobie wyobrażać poszczególne miesiące :)
Po pierwsze, zbliżające się testy gimnazjalne. Niby nic, ale jednak moja mama już teraz zaczyna coś przebąkiwać o powtarzaniu, skupieniu się na szkole, nie opieprzaniu się. A, no i jeszcze, żebym całej mojej uwagi nie poświęcała Krzysiowi, bo nauka jest najważniejsza. Czasami się czuję, jakbym przygotowywała się do matury, a nie do testów gimnazjalnych. Nieważne.
Po drugie, przez sierpień zmieniła się trochę moja wizja świata. Ale fajniej się na niego patrzy z perspektywy "my", a nie tylko "ja". Polecam każdemu :)
Po trzecie, trzebaby pomyśleć trochę o liceum. Tzn. już jestem prawie pewna biolchemu w dwójce, ale powinnam mieć jeszcze jakieś alternatywy. Dziewiątka, może szóstka. Ale jak pomyślę o dojeżdżaniu do szkoły, to mi się nie chce. I chyba lenistwo przeważy szalę :)
Po czwarte i chyba najważniejsze - to jest mój ostatni rok z Agatą i Oliwią w jednej klasie. I nie mogę go zmarnować, bo sobie nie wybaczę. Po zakończeniu roku w czerwcu 2013 chcę móc powiedzieć: "Nie zmarnowałam tego roku, wykorzystałam go na maksa". Więc życzcie mi powodzenia :D
Jakoś przyszłościowo się zrobiło. Ale trzeba mieć plan ramowy, chociaż i tak główny Reżyser powinien go lepiej rozpisać. Bo inaczej zrobię to, o czym mówił ks. Mateusz na rekolekcjach, czyli napiszę swój scenariusz i przyniosę Mu do podpisu. A On nie ma go podpisać, tylko napisać tak jak uważa, że powinien wyglądać. W końcu wie lepiej, co jest dla mnie dobre. Także wszystkie zmiany w planie są mile widziane :)