Jak zwykle na mnie spadł obowiązek zredagowania krótkiego podsumowania wczorejszego wieczora.
No więc. Ah. słów mi braknie. Jak to możliwe? Czy to dlatego, że lewdo widzę na oczy? Nie nie. to nie może być powód.
Zacznę od tego, że cO$y vel. Mokry oraz Koksu vel. Suchy jako solenizanci/jubilaci (kwestia sporna) sprawdzili się. Nikt nie zgonił, nie leżał pod żadnym napisem na ścianie i nie wymiotował w kącie. (jak już to dobrze się ukrywali), więc kulturalna zabawa dobrej młodzieży z elitarnego liceum, kolegów z drużyny?, przypadkowych ludzi z miasta będących uczniami innych mniej elitarnych szkół... (patrz zdjęcie) (ale dzięki nim nie było nudno).
Zgubiłam kolczyka, który się znalazł, więc już nie jest zgubiony.
Przeżyłam;
Kamikadze.
Napój o smaku lemoniady- ... - niebo.
Zgrupowanie przed wejściem w deszczu.
Taniec połamaniec (wygraliśmy!)
Widok niektórych zachowujących się baaaardzo dziwnie.
5 dni u Hani.
I nawet przeżyłam ochroniarza...
Pytanie na dziś to "ale co to jest impraktura?" a cytat dnia to "o matko! ten murzyn jest czarny!"
dziekuję za towarzystwo tym, którym dziękuuję.
Powodzenia maturzystom!
Jeśli to przeczytaliście to dziwne, bo to największe lanie wody jakie mogłam dziś napisać.
A muzyki nie będzie dziś.