dwadzieścia dwanascie
zno rozpedzam wyobraźnie
to siwtło w tunelu które gdy zgaśnie,
poczujesz ze jest zajebiscie strasznie
a tak poza czas znow na wiosenną euforie
w moim zyciu znów wszystko w normie
zajebiste balety z kumplami,
znów smiganie nocami pod swiatlami ulicznych latarni
kocham to zycie kocham szerokie spodnie
od zawsze w takim stylu bylo mi wygodnie
tera to my rządzimy własnym losem a nie odwrotnie,
teraz winda w góre a nie pierdolone stopnie
teraz posmak szczescia zapowiedzią lepszej drogi
teraz bedziemy dalej walczyć juz nie damy nogi
teraz my pokażemy jak pseudoprzyjaciel jest ubogi
pozostana ci co zawsze byli,
ci którzy za piątaka innej drogi nie rzechwycili
ci za których odam ręke
bo wiem że oni za mnie tez zaliczą tą samą meke
I znów zaczynaja sie ustawki w plenerze
ja to kocham mówiac wam tak szczerze
znów smiechy, rozmowy, i szalone pomysły
przecież potoki słów nam jeszcze nie wyschły
wiec dalej polecą nastepne nawijki
i znów bedzie widać stare uchachane ryjki
pamietajac o przyjaciołach i zapominajmy o rodzinie,
obraź moja to ktoś napewno zginie
ciekawe jaka przyszłość mnie czeka,
wiem napewno ta droga w przyszlosc kurwa nie jest lekka
ale trzeba miec pozytywne zalożenia
że to co złe wkoncu sie ;pozmienia
i dazyc do tego czego ucza nas piekne wspomnienia
żeby nie dac ciala byc na wszystko gotowym
by nie zostac brauniarzem czy alkoholikiem nisko podłogowym
bo to by pokazalo ze w przyszlosci juz bedziesz stracony