Życie staje się czasami tak genialnie do dupy... pogadał bym z kimś... Moje dawne kontakty są na wygaśnięciu, wogóle ja jestem na wygaśnięciu. Ognisko mojego zycia się powoli wypala. Dlaczego?? Proste... nie ma kto podrzucić do niego drewna, podsycic go, żeby mogło dalej rozjaśniać mrok zgromadzony wokół. Samo nigdy wiecznie nie bedzie płonąć...
W głośnikach "Where Is My Mind" a głowie tytuł tej piosenki, powtarzany w kółko. Ten świat nie jest dla mnie, duszę się w nim, mam wrażenie, że co chwile ktos zarzuca mi pętle na szyje i powtarza do ucha " wszystko bedzie dobrze " po czym zacieśnia więzy na szyi.
Sam niewiem co o tym wszystkim myslec, gubie się, i zatracam we własnych przemysleniach, które nie przynoszą nic dobrego. Czas pokarze?? Wątpie. Póki co działa na mojąniekorzyść...
Wolności, niech mnie ktoś złapie w klatke i przetranspostuje na jakąs bezludną wyspe, gdzie byłbym tylko ja, bez rzadnego internetu, bez kontaktu ze swiatem zewnętrznym. Potrzebuję tego, jednak nawet beda tam, nie podbede się myśli, myśli, ze to wszystko to fikcja. Szczęście to fikcja, radośc to fikcja, WOLNOŚĆ to cholerna fikcja.
Zawsze Bedziemy więźniami własnego umysłu...
"Więc kochaj mnie kochaj mnie kochaj mnie
Chcę by miłość raniła cię
Tak kochaj mnie kochaj mnie kochaj mnie
Chcę by miłość zabijała
Nie mów nic
Twoje ciało z bólu niech wije się
Nie mów nic
Tylko krzycz krzycz krzycz"--->Myslovitz--->Blue Velvet