COMA piernik do wiatraka, czyli koncert zespołu COMA. W Pszowie. Uwielbiam to miasteczko/wieś/miejscowość...zwał jak zwał, najważniejsze jest to, że dają radę jeśli chodzi o koncerty i tak było również w tym przypadku!
Całość w sumie z naszej strony była załatwiana 'rzutem na taśmę'. Padła propozycja, chętnych nie brakowało. Trzeba bilety. Telefon do miłej Pani z Zygmunta, że chcę 4 bilety (ja Aśka Mika i Mały). Było 6 ostatnich, więc git. Dałem znać Aśce. Pieniądze miałem załatwione, żeby wyłożyć więc git! (w przedsprzedaży były po 15, w dniu koncertu JEŚLI by były to po 20). Okazało się, że jeszcze jedna koleżanka chciałaby (imienia nie pamiętam, przepraszam. Dziewczyna Edka o!). Dzwonię zaraz po zajęciach i ostatni bilet zamówiłem. Następnego dnia odebrałem bilety - zrezygnowałem z kupna bułki i miałem na wszystkie. Więc już na pewno pojedziemy na WOŚP-owy koncert do Pszowa! Co prawda auto jeszcze było do załatwienia, ale z tym nie było problemów na szczęście. Byliśmy ugadani w Cieszynie o 17. Piątek sobie odpusciłem i pojechałem do Górek wcześniej, jak się okazało słusznie, bo busy miały straaaaszne opóźnienia z powodu obfitych opadów śniegu. Po drodze Małego zabraliśmy, później resztę i do Pszowa. Po drodze zrzuta na gaz, tankowanie i już do celu. Tragicznie było na drogach, ale udało się zajechać! Jakoś po 18 byliśmy. Dziwnie było po drodze. Nie będę się na ten temat rozpisywał, chociaż możnaby napisać rozprawkę całą. Odłączyliśmy się z Aśką od grupy, poszliśmy do środka.
Jakoś miałem ochotę na koncert siedzący, Aśka chyba też i tak się stało, że usiedliśmy na widowni co by się delektować dźwiękami. Akurat kończył pierwszy zespół. Szkoda, bo kolejny nie dał czym się deletkować. Zespół Digger? W głowie zapadła mi pioesnka 'break out' czy jakoś. Nie dlatego, że była fajna, ale dlatego że zagrali ją 3 razy. Godzina 20:08 'szkoda, że już nareszcie skończyli'. Dobrze, że nie poszliśmy w pogo, bo był tam koleś który przesadzał. Mocno przesadzał! Mogłoby się różnie skończyć.
Gwiazda wieczoru. Coma. Rogucki. Naćpany. Grali fajnie, ruchy też ma niezłe, co prawda mógłbym go trochę poduczyć ( xD ), ale chyba bardziej na disco niżli koncert rockowy. W sumie lepsze to, niż 'rock' jaki gra Digger. Telefon do Wojciecha na 'spadam', chyba było miło posłuchać :) świetnie zagrali! Incydent z ostatniej piosenki mało przypadł mi do gustu, ale gwiazy mogą.
Powrót przypominał bardzo drogę w tamtą stronę. Dopiero od Cieszyna jakoś normalniej było. No i w Wodzisławiu zaparkowałbym w bagażniku BMW. Serce w gardle, ale Mondas dał radę i wyhamował! Poodoziłem wszystkich, pożegnałem się z Aśką i do dom. Bardzo śpiący byłem już. Powrót jakoś o 0:30, prysznic i do łóżka. Miło było! Jak zawsze z Aśką i jak zawsze na koncertach, czyli podwójnie miło!
Zdjęcie z koncertu Comy w Żorach, ponad pół roku wcześniej! Miło było znowu razem się wybrać na ten zespół ;)