A wszystko zaczęło się po powrocie z laborek w Krakowie, zaraz po urodzinach. Spotkanie z Aśką, życzenia i prezent. Wspaniała książka! Chwila rozmowy i zachwytów... "Miała inny pomysł, ale niestety(...)". Moja wrodzona ciekawość nie pozwoliła mi długo czekać i zacząłem drążyć temat. Glen i Marketa, jedni z moich ulubionych artystów mają koncert w Polsce!! A nawet dwa koncerty! W głowie plan wyjazdu pojawił się w przeciągu nanoseknd. Postanowiłem! Ta informacja była pięknym prezentem!
W domu na spokojnie sprawdziłem bilety, datę, miejsce, no i stan finansowy. Damy radę, zamawiam! Przelew przez pocztę, kilka dni później bilety u mnie! Nie ma odwrotu, na szczęście! Wrocław czeka. Udało się połączyć przyjemne z przyjemnym, czyli spotkanie z Jaroszem we Wrocławiu, która wraz z lokatorkami godnie nas przyjęła pod swój dach! Przewodnik po Wrocławiu, gospodarz i bardzo dobra znajoma - Jarosz jesteś niezastąpiona (jedno z kolejnych zdjęć będzie z dedykacją!). W tym miejscu chciałem jeszcze raz przeprosić Kurę za toster...to było na prawdę niechcący!
Startowaliśmy osobno, Bob z Zebów do Jastrzębia, następnie drabas do Kato i tam spotkanie w pociągu z jadącą od Krakowa Aśką. Jak już wspominałem wcześniej lubimy razem podróżować, więc droga minęła szybko. Wrocław. Piękne miasto. Kwaterujemy się u dziewczyn i zwiedzamy. Wieczorem jesteśmy padnięci, więc szybko padamy spać. I oto nadszedł dzień, na który tak długo czekałem! Minął znowu na zwiedzaniu i miłym towarzystwie. Zakupy udało się nam zrobić nawet (suszak w L'eclerku do którego trafialiśmy niewiadomo ile)! No i znowu znalazł Bob pieniądze. To już chyba było w sumie 180zł w ciągu dwóch miesięcy <fuck yea!>. Punkt kulminacyjny nastąpił wieczorem. Koncert, Glen, Marketa, The Swell Season! Jako support jakiś słowacki zespół - pocieszni, ale już chciałem pochłaniać dźwięki gwiazd wieczoru! Przyszedł ten moment po około godzinie! Ahh co to był za koncert! Emocje, emocje i jeszcze raz emocje. Aśka płacze, Bobowi brakuje tchu. Mega, mega, mega! Same superlatywy jak dla mnie! Nie potrafię więcej napisać, to trzeba zobaczyć i usłyszeć na własne oczy i uszy! Może wystarczy sam fakt, że bis był zagrany akustycznie, bez podpięcia do prądu i bez mikrofonu! I wszystko pięknie było słychać! A piosenka była taka (Wojciech Twoja ulubiona!):
http://www.youtube.com/watch?v=8zEyRixsDZY
Miejsca były równie dobre - balkon, rząd pierwszy, miejsca środkowe. Czego chcieć więcej? Może autografów, których nie udało nam się zdobyć. Za późno poszliśmy siędo nich dobijać. Szkoda, ale następnym razem (bo na pewno jeszcze pójdę na ich koncert!) się uda! Kupiłem t-shirt, teraz mój ulubiony. Aśka szal. Ładny. Bardzo.
Przez tydzień nie potrafiłem do siebie dojść, na okrągło ich słuchałem. Wrażenia niezapomniane do końca życia! Najlepszy koncert na jakim byłem!
Z teraźniejszych - rano derby juniorów jako miły początek dnia. Później miały być Kaczyce, ale okazało się, że babcia zaprasza, więc z czegoś trzeba było zrezygnować. Porządki w aucie i kosmetyka zrobione. W sumie to nie mam czasu się nudzić...
Tylko pomału zapominam jak to jest dostać sms lub jakąś wiadomość znienacka.