O8.11.2O1OR.
Mam wielką nadzieję, że jednak wytrwam i mi się uda, bo siedzę "w tym" już prawie rok. Miałam dobry czas, kiedy wszystko szło po mojej myśli, kiedy udawało mi się gubić kilogramy - kiedy po prostu miałam kontrolę nad własnym ciałem, głodem, nad sobą. Wszystko się zmieniło, niestety bądź stety w maju - poznałam wtedy pewną dziewczynę, i zaczęłam jeść. Tak po prostu, wydawało mi się, że tak będzie lepiej. Cyferki zamiast jedzenia jednak ciągle wisiały mi przed oczami, chęć spalania, ćwiczenia, obliczania ciągle za mną chodziła.
Teraz znowu nie mogę na siebie patrzeć. Nie mogę wejść już na dawne forum, które uwielbiałam - czuję się tam źle.
Nie mogę założyć bloga - zbyt duże ryzyko, że "ktoś" mnie znajdzie.
Wierzę jednak, że tego fotobloga nie odnajdzie. To i tak niczego nie zmieni.
Dzisiaj mam około 185 centymetrów wzrostu, dawno się nie ważyłam - zepsuła się waga. Będę musiała któregoś dnia po prostu polecieć po nową.
Chcę udowodnić Jej, wszystkim - a przede wszystkim sobie, że potrafię. Chcę wreszcie umieć na siebie spojrzeć, nie bać się lutra, aparatów, ludzi. Przynajmniej przez chwilę...
DZISIAJ:
Śniadanie: NIC.
Drugie śniadanie: NIC.
Po szkole: Banan. .__.
Obiad: Trochę klusek śląskich z jakimś przedziwnym sosem, mięso omijałam, sosu też nie zjadłam. Nie było mowy o niezjedzeniu, czy wyrzuceniu - mama w pobliżu. Pilnuje.
Co do ćwiczeń - jeszcze się nie ruszyłam, około dwudziestej zrobię sobię godzinę na ćwiczenia.
PLAN NA JUTRO:
Śniadanie: Mam nadzieję, że nic.
Drugie śniadanie: Banan, ewentualnie jabłko.
Obiad: Nic.
Kolacja: Banan, tez ewentualnie jabłko.
Jutro cały dzień nie ma mnie w domu - Dwanaście godzin w szkole, przygotowuję przedstawienie, ekhm. Więc się nabiegam, narobię. Coś może spalę. Ćwiczenia wieczorem, o ile nie będę padnięta na pewno.
Chudego dnia,
a właściwie końcówki, kruszynki :***
PS - Nienawidzę tęsknić.