Od jutra głodówka, taka do soboty. Bo wiem, że w weekend rodzice w domu, więc będę musiała chociaż trochę obiadu tknąć.
Chyba że znowu będę symulowała. Bo o wywalaniu nie ma mowy, w sobotę i niedziele zachciało się rodzinnych obiadków ._.
Więc dwudniowy odpoczynek od jedzenia.
Dzisiaj bilans raczej kiepski, trochę brzuszków, godzina siłowni. W tym szybkie bieganie na bieżni stacjonarnej, trochę rowerku, wibrator wibroekszyn! (Czyli taka dziwna taśma z masażerem, co podobno pomaga przy spalaniu tłuszczu, ale ważne, że każdy wie o co chodzi)
Oprócz tego wkurzam się na wszystko i wszystkich. Czyli w normie. :D
Kocham was,
zaraz pokomentuję. :** <3
Wreszcie lecą mi kurwa spodnie! .__.