Wszystkie gwałtownie odwróciły głowę w stronę, gdzie stała dyrektorka we własnej osobie.
-Katie! - wykrztusiły starsze dziewczyny.
Serena spojrzała na nią uważnie. Dopiero teraz miała okazję zobaczyć dyrektorkę na żywo. Była piękną kobietą. Wysoka, szczupła, ciemne włosy miała upięte w kok, ale kilka kosmyków wyrwało się z niewoli i delikatnie oplatały jej twarz, w której osadzone były bursztynowe oczy. Średniej wielkości usta miała pociągnięte najzwyklejszym różowym błyszczykiem, ale wyglądała olśniewająco. Była ubrana w zwykłe czarne dżinsy, niebieską koszulkę z krótkim rękawkiem, na której widniał obrazek przedstawiający wilka z otwartą paszczą, a w uszach błyszczały srebrne kolczyki w kształcie małych orzełków. Dzięki temu zwykłemu ubiorowi dyrektorka szkoły wyglądała jak pozostałe uczennice przebywające w stołówce.
-Witam was moje panie, jak się miewacie? - spytała, nadając rozmowie lekki ton.
-Całkiem dobrze, dziękujemy. - kiwnęła głową Lisa, odpowiadając za wszystkie.
-Słyszałam właśnie, że macie problem z... Jak wy to ujęłyście Jaśnie Suczą Królową. Przypuszczam, że mowa o Michelle? Co tym razem zmalowała?
Serena zaczęła się nerwowo kręcić na swoim krześle. Zmalowała wiele i nawet się nie pochwaliła. Ale nie chciała przy wszystkich mówić, o wybrykach trzecioklasistki. Jednak dyrektorka zauważyła wiercenie się Sereny i zwróciła się do niej:
-Witam panno Monroe. Nie zauważyłam cię. Jak ci się podoba moja szkoła?
Dziewczyna nie chcąc robić jej przykrości, że chowa w tej szkole niezłego potwora wymusiła uśmiech.
-Bardzo pani Hires. Towarzystwo jest niesamowite, serio. - wiedziała, że nie do końca mówi prawdę.
-Och, proszę, mów do mnie Katie. Nie lubię słyszeć swego nazwiska, czuję się wtedy tak staro. - zaśmiała się, a kilka dziewczyn jej zawtórowało.
Serena spojrzała na nią zdumiona. Staro? Kobieta wyglądała na jakieś dwadzieścia parę lat, nie więcej. No dobra, może na trzydzieści.
-W porządku... Katie. Cieszę się, że mogę się tu uczyć. Naprawdę. - tym razem nie skłamała, chociaż wolałaby usunąć parę osób ze swojego otoczenia. W tym pewną zielonooką szatynkę.
-Cudownie, cieszy mnie ten fakt niezmiernie. - obdarzyła ją promiennym uśmiechem. - No więc moje dziewczęta? Co chciałyście ze mną załatwić?
Jako pierwsza głos zabrała Diana. Wciąż zerkając na Serenę i pamiętając jakie upokorzenie przeżyła w pokoju sto sześćdziesiąt sześć, wolała oszczędzić jej uczestnictwa w balu.
-Katie, cała nasza obecna tutaj grupka nie ma ochoty bawić się na Halloween. Z w i a d o m y c h powodów. - spojrzeniem wskazała jej Serenę i mrugnęła znacząco.
Dyrektorka pojęła o co chodziło Dianie. Mimo tego, że nie karała starszych uczennic za imprezy inicjacyjne, to wiedziała, że Michelle ostatnimi czasy przegina. I chyba nadszedł czas aby to ukrócić. Jednak nie mogła odwołać balu, ani wykluczyć z niego grupkę niezadowolonych uczennic.
-Wiem Diana, o jakie p o w o d y ci chodzi, ale nie mogę. Chcę aby pierwszoklasistki zintegrowały się z resztą szkoły, a taki bal to świetna ku temu okazja. Przykro mi. - posłała jej szczere zasmucone spojrzenie.
Diana westchnęła.
-Rozumiem. Ale może jednak...
-Nie. - ucięła Katie. - Proszę, aby wszystkie się pojawiły na imprezie. A powód swojego niezadowolenia zawsze możecie omijać łukiem. - mrugnęła do niej porozumiewawczo i odeszła w stronę stołu przeznaczonego dla trzecioklasistek.