Dziewczyna ponownie nie mogła powstrzymać się od uśmiechu. On działał tak rozbrajająco. Kusił, nie robiąc nic w tym kierunku. Podniecał, wyglądając jak miliony chłopaków na ziemi. Bawił, nie będąc przy tym cyrkowym klaunem. Intrygował, nie będąc skrytym i tajemniczym. Czy Serena oddana płci pięknej byłaby w stanie zakochać się w kimś takim? Nie odpowiedziała sobie na to pytanie, bo do ich stolika podeszła właśnie kelnerka, stawiając na blat dwie filiżanki parującej czekolady, na wierzch, której zostały wrzucone słodkie pianki marshmallows i dwa talerzyki z szarlotką. Kiedy dziewczyna odeszła, posyłając im porozumiewawczy uśmiech Serena rzuciła:
-Nie zamawiałam ciasta.
-A co, martwisz się o linię? - parsknął Josh. - Przestań, nie zginiesz w otchłani piekieł, jak zjesz kawałek. Za to popełnisz grzech jak nie spróbujesz. - odkroił widelczykiem kawałek i posłał go do ust.
-Brzmisz tak zachęcająco jak babeczka z telewizji reklamująca szampon do włosów. - uśmiechnęła się Serena.
Chłopak parsknął śmiechem, wypluwając na stół okruszki.
-Chcesz mnie zabić? - spytał ze śmiechem. - Nie wystarczy ci, że mnie staranowałaś na pasach? I co to za tekst w ogóle? - zaśmiał się.
Odwzajemniła gest i machnęła ręką.
-Tak jakoś mi przyszło do głowy. - po czym spróbowała ciasta. - To jest niesamowite! - zachwyciła się. - Nigdy nie jadłam nic bardziej pysznego!
-Mówisz tak, jakbyś nigdy w życiu w ustach nie miała nic słodkiego.
-Miałam, owszem ale te ciasto...
-Szarlotka. - podsunął jej usłużnie.
-Ta szarlotka jest z kosmosu!
-Mówiłem ci, że ci się tu spodoba.
-Miałeś rację, dziękuję. - posłała mu jeden ze swoich najszczerszych uśmiechów.
Zaraz, zaraz... Czy ona właśnie uśmiechnęła się do niego zalotnie? I czy ona jawnie z nim nie flirtowała? Co jest grane? Przecież nie wyszła na miasto po to, żeby poderwać jakiegoś chłoptasia. Na litość boską! Te myśli znów ją pogrążyły w zadumie. Po chwili poczuła muśnięcie na ręce. To był on.
-Hej, martwisz się czymś? - spytał wyraźnie zatroskany.
Spojrzała na niego zdumiona.
-Możesz mi powiedzieć, nie jestem portalem plotkarskim, zachowam to dla siebie. - uśmiechnął się lekko, ale zachęcająco.
I wtedy jakby coś pękło w Serenie. Opowiedziała mu o swoich głupich podejrzeniach, o tym, że czuje się, jakby zdradzała dziewczynę siedząc z nim w kawiarni i o tym jak źle się czuje w nowym otoczeniu. On słuchał jej uważnie, w odpowiednch chwilach potakując głową. Rozumiał ją, a ona to czuła. Czuła, że ten przypadkowo poznany chłopak ją rozumie. Chłopak rozumie kobiece sprawy? Dziwny paradoks. Czy mogłaby się zakochać w kimś takim? Mogłaby. Czy chciała? Bardzo prawdopodobne. Czy powinna? Niekoniecznie. Ale postanowiła na te popołudnie zapomnieć o wyrzutach sumienia i oddać się czystej przyjemności przebywania z Joshem.
-Wydaje mi się, że powinnaś zaniechać tych swoich podejrzeń. Jesteście w tej szkole dopiero od piątku, tak? - gdy potwierdziła kiwnięciem głowy, ciągnął dalej.- Nie wydaje mi się, żeby tak szybko kogoś tam znalazła. To w ogóle brzmi absurdalnie. - zakończył.
Serena zmarszczyła brwi i podrapała się w czoło. On miał rację, a ona miała urojenia. Nadal są parą z Cassie, a Michelle niech idzie w diabły. Nie ma się czym martwić. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie i powiedziała :
-Tak, pewnie masz rację. Wiesz, muszę już lecieć. - znacząco spojrzała na zegarek. - Późno coś się zrobiło.
-W porządku, ale obiecaj mi coś.
Uśmiechnęła się do niego szeroko. Dla tego chłopaka zrobiłaby chyba wszystko, o co by tylko poprosił.
-Nie ma sprawy. O co chodzi?
-Spotkajmy się jeszcze kiedyś.
Dziewczynę oblała fala gorąca. Czy on mówił poważnie? Czy aby na pewno to powiedział? Na to wygląda, bo patrzy tak wyczekująco. Co by tu odpowiedzieć?
-Okej. - powiedziała tylko.
Chwilę później, gdy rozstawali się przed kawiarenką, pożałowała tych słów. Bo on jakby nigdy nic pocałował ją w policzek na pożegnanie. Dotyk jego ust czuła jeszcze na długo po powrocie do murów szkoły.
+ można dodawać ;)