-Dziewczęta, jeszcze raz! Raz, dwa, trzy, raz, dwa trzy! klaskała w dłonie pani Montgomery. - Spiąć tyłki, plecy prosto! No dalej! zamachała rękoma. - Od nowa! Ustawcie się!
Kilkunastoosobowa grupka nastolatek padała z zmęczenia. Sala treningowa była naprawdę całkiem spora. Jedną ze ścian szczelnie zakrywały lustra, a na pozostałych były rozsiane ogromne okna. Z magnetofonu stojącego w rogu hali rozbrzmiewała muzyka. Serena odgarnęła z czoła kosmyk włosów. Była cała zgrzana i spocona po prawie dwóch godzinach ostrego treningu. Czy ta baba robi kiedykolwiek przerwy? - pomyślała ze zgrozą, wykonując od nowa wymyślny układ. Tuż obok niej Michelle z dumą zadzierając nosa, próbowała idealnie wykonywać ruchy. Widać było jednak, że i ona jest również zmęczona.
-Raz, dwa, trzy, raz, dwa, trzy! Z życiem, z życiem! - nauczycielka ponownie zaczęła swoją zachęcającą śpiewkę. Po chwili jakby oklapła. - Jesteście beznadziejne! Biegem pod prysznic! Jutro macie zatańczyć lepiej! - krzyknęła i opadła na parkiet.
Kątem oka zauważyła jak Serena zbiera swoje rzeczy z ławki i zmierza do szatni.
-Monroe! Do mnie! - krzyknęła.
Serena lekko drgnęła na dźwięk swojego nazwiska ale zawróciła i mężnie stawiła czoło nauczycielce. Kiedy dzieliło je zaledwie półtora metra, pani Montgomery powiedziała:
-Bardzo mi miło mieć cię pod swoją opieką Sereno. Długo czekałam na spotkanie z tobą. Jak pewnie się domyślasz, chciałam ci pogratulować jako osobie, która najlepiej podołała mojej choreografii. Jesteś samoukiem?
Dziewczyna przytaknęła.
-Świetnie. Najlepiej jest kiedy talent odkryje się samemu. Mam nadzieję, że po dzisiejszym treningu nie oceniłaś mnie jako wredne babsko? - uśmiechnęła sięzgryźliwie.
-Nie, skąd! - próbowała zaprzeczyć dziewczyna. - Pomyślałam tylko, że jest pani bardzo wymagającym nauczycielem.
-Taak, muszę nim być skoro mam pod pieczą szczególnie uzdolnione osóbki, które chcą coś wynieść z tej szkoły. - mrugnęła do niej porozumiewawczo. - Idź już pod prysznic, nie chcesz się chyba spóźnić na następną lekcję?
-Nie, wolałabym się nie narażać już pierwszego dnia. - nieśmiało uśmiechnęła się Serena. - Dziękuję za miłe słowa. Do widzenia.
-Do widzenia.
Jak się można było tego spodziewać w szatni naszła na nią Michelle. Zacmokała z aprobatą.
-Widzę, że spodobałaś się naszej poczciwej Annie. - jej twarz pokazywała radość, ale jej oczy były zimne jak lód.
Serena nie wiedząc, co odpowiedzieć postanowiła uderzyć w bezpieczną strunę.
-Tak, chyba tak. Właściwie nie zależy mi na pochwałach. Chcę robić to, co kocham.
Michelle zmierzyła ją surowym wzrokiem. Po chwili jej twarz ponownie się rozjaśniła.
-To świetnie. Życzę ci powodzenia. - zmarszczyła nosek. - A teraz radziłabym ci wziąć prysznic zanim pójdziemy na biologię.
-Mhm, to dobry pomysł. Do zobaczenia.
-Pa! - Michelle i jej kręcący się tyłek odeszły do stojących kawałek dalej przyjaciółek.
-Pa. - mruknęła do siebie Serena, po czym wyjęła ze swojej szafki ręcznik i mydło i poszła pod prysznic.