Nie chcę być tu SAMA. Nie chcę tu wogóle być. Nie chcę być nigdzie! Gdzie podział się mój dobry dzień?! Dlaczego uciekł... dlaczego uciekł wraz z tą cholerną wichurą przywiewającą ulewę? Zabrał mi spokój, namiastkę pozostałości mojego spokoju! Dziś nie wytrzymam, czuję, że zbliżam się do kresu swojej wytrzymałości. Chcę zwymiotować. Kazdą emocją jaką w sobie mam. Jaką przynosi każda następna minuta, każdy zapach, który czuję zza drzwi, każdy głos, który słyszę zza drzwi. Chce zwymiotować i zapomnieć. Że wogóle znałam, czułam, smakowałam. Chciałabym czuć się w tym wszystkim normalnie, a nie potrafię. Rozemocjonowuję. A to mnie wypala. Wypala moją duszą, kruszy na kawałki. Serce tak kruche zbudowane ze smutku, bólu i rozpaczy szklanej. Ich ciepło rzuca tym szkłem i roztrzaskuje. A ja staram się zbierać, podpasować, nie narzekać, tolerować, życ, być, uśmiechac się, Przecież JA zniosę WSZYSTKO. Ja zawsze przeżyję. Ja zawsze będę miała siłę pozbierać, pozamiatać, posklejać, ponaprawiać. Ale co z tego? Skoro po całym takim incydencie jestem o wiele bardziej zepsuta, zniszczona! Nienawidzę! Nienawidzę siebie. To powoduje nasilenie psychicznego problemu. Wczoraj np całą sobą chciałam dopuścić do zagłodzenia. Głód, który usuwa uczucia z organizmu. Mała wolność? Czułam psychicznie beznadziejność rozchodzącą się po całym ciele. Nierozumność, ciężar. Chcę poczuć nicość. Halo! Ratunku!
Wraz ze swą wiarą pozostanę. Zjedzona dziś zostalam przez stres. Dziś przechodziłam casting życia. Wraz z wiarą pozostanę, że przejdę go do końca i dzięki temu zapomnę, zatracę się. O tak, pragnę tego. Wraz z wiarą na lepsze jutro. Lecz nie powiem, że frustrujące i irytujące jest codziennie wstawanie ze strachem, że każdy mój krok może mnie zbliżyć do katastrofy. Jakiejkolwiek! Przecież nigdy nic nie wiadomo. Chcę schować się pod łóżko, do szafy, zapaść pod ziemię. Boję się. Potrzebuję ciepła przyjaźni...
Inni zdjęcia: Ja pati991gd... maxima24Ja pati991gdJa pati991gd... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24