nie zdaje sobie chyba sprawy jak zalosnie sprawy wygladaja
ze w ciagu dwoch ostatnich tygodni zaliczylam moze ze dwa dni trzezwosci
a teraz siedze sama nieobecna odurzona tak bardzo daleko
i rozplywam sie miedzy wymiarami,sama nawet nie wiem
kojarze ten wieczor kiedy z przyjaciolka [?] siedzialam na wilgotnym murze gdzies i sluchamal jak pierwszy raz od bardzo dawna opowiada mi o czyms waznym dla niej bez wstydu i pamietam jak jej twarz rozmywala mi sie przed oczyma i tak bardzo chcialam jej sluchac i rozmaeiac rozmawiac i patrzylam w jej szklane oczy, ale glowka odmawiala posluszenstwa fikcja i rzeczywistosc zlaly sie w jedno i wstalysmy,a slowa ktore potem slyszalam brzmialy: 'rozumiem, wiem ze nie robisz tego regularnie, nie musisz mi sie tlumaczyc, tak od czasu do czasu, tak tak takatakatakatajatkatak' szkoda tylko ze nie wiedzialas o tym i o tamtym razie o i jeszcze wtedy, ale tak mi wstyd, nie powiem ci tego nigdy
/i palilysmy papierosa zrobionego przez milego mezczyze,moze siedzialysmy obok siebie bylysmy tak daleko nasze mysli byly daleko mimo wszystko
teraz ona wyjechala do brata do warszawy na kilka dni
zostalam troche jakby sama,ale nie chce juz robic glupstw, naprawde
ale.. juz chyba sama nie wiem co jest prawda
i chyba bredzę