muszę się wygadać
komuś
tak zwyczajnie
pisanie do siebie listów sprawia, że czuję się jedynie bardziej samotna
mam przyjaciółkę, wiem, że w każdej chwili mogłabym do niej zadzwonić, pójść, powiedzieć wszystko, zapłakać koszulkę
ale nie umiem
ogarnia mnie nieopisany lęk, gdy mam coś więcej powiedzieć o sobie
nawet pisząc te słowa tutaj, cała drżę
pamiętam, niedawno rozmawiałam z nią w piwnicy, byłyśmy zalane, mimo że jej twarz falowała mi przed oczami, powiedziałam zaledwie kilka słów, a od niej usłyszałam tyle cudownych rzeczy, nie zasługuję na to, na nią
następnego dnia rano wstałam, łzy popłynęły po zapadniętych policzkach, miałam wyrzuty sumienia, rozumiecie?
uciekłam, poczułam się zagrożona 'oni wiedzą o mnie za dużo', wyłączyłam telefon, zamknęłam się w swojej części mieszkania i obijałam o ściany, meble, nie mówiłam nic, 'głęboka cisza krzyczy nagłośniej'
wyszłam po dwóch, czy trzech dniach
nie pojmuję jak mogę być takim śmieciem
siniaki i krew na ciele nie odzwierciedlają mojego obrzydzenia do siebie, to tylko namiastka
przedwczoraj
odwiedziłam znajomą mojej mamy, zajmującą sie doradztwem zawodowym, uczęszczałam do niej na konsultacje raz w miesiącu i to był właśnie ten dzień. skończyło się na tym, że zostałam przez nią osobiście umówiona na wizytę u psychologa. nie pójdę tam. to już trzecie skierowanie. raz już, rok temu byłam umówiona do innego specjalisty. odwołałam spotkanie w ostatnim momencie. po co mam marnować czas jakimś psychologom? czuję się osaczona.
wybucham histerycznym śmiechem, gdy tylko sobie to wspomnę. ja, siedząca pół godziny nad kartką, której nagłówek głosił dumnie 'MOJE MOCNE STRONY' ('nie wymagam dużo, napisz 5'). biedna kobieta zerkała na mnie kątem oka z politowaniem, a ja miałam ochotę uderzyć się pięścią w twarz. w końcu sama wypełniła ją za mnie, a ja chichotałam w duszy, gdy tylko przeczytała mi na głos co napisała. czy zgadzam się z tym? oczywiście, że nie. od kiedy to 'wrażliwość' jest zaletą? patrzyłam jej w oczy z lekkim uśmiechem. kazała dopisać mi 'tajemniczość' (tak, ja także nie rozumiem jak się to ma do mocnych stron). po skończonych zajęciach zaproponowała mi, że podwiezie mnie do domu, gdyż akurat jechała w tamtą stronę. zgodziłam się, było bardzo zimno. siedziałam obok niej i wpatrywałam się w brudny śnieg na ullicach. '-nie rozumiem tego, jesteś fajną dziewczyną' cisza '-ale czy słowo 'fajna' nie jest pojęciem względnym?' '-cóż, humaniści nie lubią tego słowa, gdyż jest zbyt ogólne.....'. będąc już w domu, od razu zadzwoniłam do przyjaciółki. wzięłam papierosy i poszłyśmy w miejsce, gdzie ogromny dół otaczają drzewa, zeszłyśmy do niego. trzęsącymi się rękoma zdjęłam kaptur, byłam roztrzęsiona i wściekła na siebie, kręciło mi się w głowie,stanęłam - zaczełam przeraźliwie krzyczeć, zacisnęłam pięści i krzyczałam ile sił. przyjaciółka stała i patrzyła. '- już lepiej?' '-tak.' rzuciłam się plecami w śnieg, ona usiadła na mnie. potem zniknęłyśmy.
wczoraj
śmiałam się. szczęśliwa. czułam się jak dziecko, popijając cynamonowo-pomarańczową herbatę i patrząc na Nią. nie będę pisać nic więcej, to sekret.
dzisiaj
już tylko noc, i mgła spowijająca wszystko wokół. leżałam pod kołdrą z lampką i zniszczonym zeszytem.
'czuję z dnia na dzień jakby mocniej,ntensywniej, wszystko wydaje się zbyt ostre, kłuje w oczy i serce
to, co mnie uskrzydla, jest jednocześnie tym, co mnie zabija
|emocje|
wyostrzone zmysły, szmery, jest godzina 2:43, kroki matki, a potem dłogo nic - tępa cisza na zewnątrz, w środku ktoś krzyczy,
kobiety z modlitwami zastygłymi na sinych wargach, wszędzie wszędzie, odurzająca woń zgnilizny bijąca od ich nagich ciał
brakuje mi tchu, wynurzam się
obsesja i pełno mężczyzn już cię ochrzcili'
a to wszystko dlatego, że od 3 dni jestem trzeźwa
http://www.youtube.com/watch?v=7ZsQdLlvuk4&feature=kp