boze przeciez ja latam, jest noc i patrze w niebo, mijaja sekundy, minuty, godziny, dni, i nie moge spac, bo samo moje zycie to sen, bo tyle mysli naplywa do mojej pekajacej z bolu glowy, snuje historie o innych wymiarach, tak, gdzies tam jest inny swiat, osobiste niebo, moja utopia. w moim wlasnym niebie nie ma mnie - jestesmy my, wirujacy w obledzie, krzyczymy jak zwierzeta, topimy sie w morzach cudnych lez i nie ma tam samotnosci, szalenstwo mowi naszym jezykiem, wpada do nas wieczorami i pijemy razem tani alkohol, tutaj zyje bardziej, nozem zapisuje szczescie na swojej twarzy i tylko czasami ulatniam sie jak dym papierosowy