Następnego dnia, budząc tego Prusaka, prawie przyprawiłem go o zawał serca. Po śniadaniu poszliśmy do ogrodu, pobawić się w piaskownicy ( tak, wiem jak to brzmi
).
Gilbert: Patrz jaką świetną babkę zrobiłem!
Ja: Super, ale ja zrobie lepszą! *Buduę ta babkę...*
Gilbert: *"Niechcący" ją rozwala* Oj, tak mi przykro...
Potem bawiliśmy się w wojne, opsypując sie nawzajem pisakiem i goniąc po całym podwórku.
Ludwig: *Załamany* Dzieci specjalnej troski...
Feliciano: Ludwiczku, choć się ze mna pobawić!
Gilbert: Tak Ludwiczku, idź....
Ludwig: ZAMKNIJ... MORDĘ...
I zrobiliśmy razem taki fajny podkom . Szukaliśmy tez w chmurach rozmaitych kształtów i znależliśmy tam nawet twarz Rosji. Najgorzej było gdy poszliśmy do sklepu. Nie dosć, że zostałem pomylony z dziewczyną, to jeszcze dziewczyną tego idioty
. Przez reszte dnia śmialiśmy się z Gilbertem z rzezy powstawianych na necie. Np.: Zdjęcie Austrii w sukience
. Na zdjęciu ja kłócący sie z Gilbertem i załamana Węgry za nami.
Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, bardzo... mi sie podobał ten wyjazd!