Hej!
Zostałem dzisiaj zmuszony wstać o pogańsko wczesnej poże. Najpierw przez dzwonek w telefonie, bo Gilbert trzy razy dzwonił - najpierw rzeby złośliwie spytać się, czy mnie obudził (debil), potem rzeby dowiedzieć się czy z Dumą Prus wszystko dobrze, bo wysłał ją, by mnie rozbudziła, a za trzecim razem po to, by oświadczyć, że wbija mi na chatę (Debil, debil, debil...). I zwalił mnie z łóżka z przerażliwym wrzaskiem.
I teraz muszę się generalnie ogarnąć, przebrać i iść do Feliciano, bo ten sobie wymyślił, że zaprasza wszystkich na jakiś tam spacer... Dzień zapowiada się naprawdę ciekawie, zwłaszcza, że pogoda u mnie trochę się poprawiła - 17 stopni i lekkie słoneczko.
Totalna poprawa, nie? Dobra, nie mam co nażekać. Ostatnio jestem taki jakiś przeogromnie szczęśliwy, może Feliciano ma coś z tym wspólnego???
Na zdjeciu właśnie Veneziano z Niemcami "Ludwiś, daj buzi!!!
" Heh, Włochy jest rozwalajacy.
Ale to słodkie
To ja lecę.
Pa!