właściwie już się przyzwyczajam. do swojego pecha, całej tej pogoni za rzeczą niewiadomą. do zarywania nocek, późniejszego wkurzania się na siebie, że nic mi na wfie nie wychodzi. stresem przed matematyką, fizyką, chemią, biologią i geografią.
ale tak sobie myślę, że gdybym przyłożyła głowę nawet do najtwardszej deski [ czego dziś nie mogłam wymówić] zasnęłabym snem kamiennym.
ale dupa. trzeba dzisiaj odrobić lekcje, chociaż oczy mi się kleją, po nieprzespanej nocy. ale ważne jest to, dlaczego dziś trzeba te lekcje odrobić. by pójść do kina. od stresować się. przyrzekłam sobie, że będę się cholernie dobrze bawić, nikt mi tego nie zepsuje. należy mi się, ot co. chociaż nie wiem czy napewno, bo sprawdzian z matematyki nie poszedł mi zapewne dobrze. ale jakoś mnie to nie rusza. poruszy dopiero, gdy usłyszę, że dostałam ocenę mało pozytywną. wtedy będzie źle, bardzo źle.
tak, tak, wiem, dlaczego to robię. liczy się polski, historia, wos i języki. w przyszłym życiu z matematyką wyższą nie chcę mieć nic wspólnego. będę się trzymała od niektórych dziedzin nauki z daleka.
wiecie co dziś zrobiłam, gdy oddałam sprawdzian z matematyki? wyciągnęłam kartkę i napisałam: " Michał Winiarski". Od razu mi przeszło. Miałam nawet pomysł, żeby wydrukować sobie jego zdjęcie i wszędzie nosić, ale to byłoby chyba lekkie przegięcie, prawda?
właściwie powinnam zabrać się za te lekcje. ale totalnie nie mam ochoty. boli mnie głowa, ręka, którą dzisiaj bombardowałam piłką, a ona, biedna, musiała się jakoś trzymać. oczywiście zacisnęłam zęby i udawałam, że nie boli. bolało. a może rzeczywiście bardziej bolała mnie dusza od ręki? bo byłam zła na siebie, że nie mogę tej cholernej piłki odbić dołem, bo zaraz zabieram rękę, gdyż zaczyna pulsować. może właściwie nabawiłam się jakiegoś strachu? nie wiem, co to jest, ale łaskawie proszę, by odeszło, jak najszybciej może.
wkurzają mnie nauczyciele. niektórzy. ale szczególnie ci, którzy uważają, że ich przedmiot jest najważniejszy i nie ma innych. wkurza mnie to, że wymagam od siebie bycia dobrą ze wszystkiego. prymus. ja nie chcę być prymusem! jak patrzę na chłopaków w mojej klasie, chciałabym być taka, jak oni. ale nie. próbowałam. i co z tego wyszło? nic, jedno wielkie nic. bywa, można by rzec.
Dobrze, że mam tego photobloga. cholernie dobrze, bo mogę napisać to, co mnie wkurza, to co czuję. i nikt wcale nie musi tego czytać, ale jeśli mu się chce i dotrwał do końca, miło mi. wszak nie umiem zachęcać ludzi swoim pisaniem. moja mama mówi wręcz, że piszę skomplikowanie. ale to dobrze. nie wszyscy muszą rozumieć mnie, nie wszystkich muszę rozumieć ja.
I niech tak zostanie. bum, cyk, cyk, bum. czy co tam chcecie.
Inni zdjęcia: ETS2 mr0w41537 akcentovaSynuś nacka89cwa:) milionvoicesinmysoulSurowa pustynia bluebird11Na dobranoc Rusałka Admirał :) halinam*** coffeebean1Międzyzdroje milionvoicesinmysoulZ wczoraj KSIĘŻYC 76% 15.07.2025 xavekittyxSahara kładzie się spać bluebird11